W organizmie Drasiusa Kedysa było 3,7 promila alkoholu. Mężczyzna udusił się własnymi wymiocinami - taką oficjalną przyczynę śmierci mężczyzny podają prokuratorzy. Wykluczają udział innych osób. Ta wersja zdarzeń od razu spotkała się z niedowierzaniem.

Po pierwsze, Kedys był zakopany w płytkim grobie, więc trudno uwierzyć, że po przypadkowej śmierci doszło do również przypadkowego zakopania ciała.

Po drugie, rodzina Kedysa uczestnicząca w identyfikacji zwłok, twierdzi, że widziała krew na jego głowie i siniaki na jego szyi. Prokuratura tej wersji nie potwierdza. Problem w tym, że obecnie na Litwie mało kto wierzy w oficjalne wyjaśnienia. Rodzina zmarłego przekonuje, że doszło do morderstwa i chce powołania niezależnych ekspertów, możliwe, że z Polski.

Drasius Kedys, biznesmen z Kowna, stał się bohaterem dla wielu Litwinów w październiku ubiegłego roku. Wtedy w Kownie zamordowano jednego z tamtejszych sędziów oraz jego znajomą. Kilka miesięcy wcześniej Kedys oskarżył sędziego o gwałt na jego 4-letniej córce, a kobietę o to, że umożliwiła pedofilowi kontakt z dzieckiem. Wysyłał w tej sprawie listy do organów ścigania, mediów i polityków, ale nikt nic nie zrobił. Dlatego gdy doszło do morderstw, wielu uwierzyło, że Kedys sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. Duża część mieszkańców Litwy stanęła po jego stronie, uważając go za bohatera, który bronił swojej rodziny.