Ostry powyborczy kryzys polityczny w Kenii stwarza zagrożenie dla sąsiednich państw afrykańskich. Uganda została pozbawiona dostaw paliwa i produktów naftowych.

W podobnym położeniu mogą się znaleźć graniczące z Kenią Rwanda i Burundi, które zaopatrują się w surowce za pośrednictwem kenijskich portów.

Kryzys może też dotknąć wschodnią część Demokratycznej Republiki Konga i południowego Sudanu. W samej Kenii już brakuje paliwa na większości stacji benzynowych.

W stolicy Ugandy, Kampali, w okolicach pozbawionych paliwa stacji benzynowych stają porzucone samochody. Mieszkańcy i przedsiębiorcy gromadzą towary, obawiając się przedłużających się zakłóceń. Paliwo mające trafić do Kampali utkwiło w największym kenijskim porcie Mombasie.

To drugie, co do wielkości miasto w kraju, zazwyczaj o tej porze roku pełne turystów, jest wyludnione. Turyści prosto z lotniska odwożeni są pod eskortą policji do zamkniętych hoteli. W mieście słychać pojedyncze strzały, nad portem unosi się chmura dymu. Główną drogę z lotniska obstawili zwolennicy lidera opozycji Raili Odingi, który przegrał wybory z dotychczasowym prezydentem Kenii Mwai Kibakim.

W wyniku zamieszek, które wybuchły po wyborach zginęło już około 300 osób, a co najmniej 70 tysięcy musiało opuścić swe domy. W mieście Eldoret w zachodniej części kraju spłonęło we wtorek żywcem od 12 do ponad 50 osób, w tym dzieci, które schroniły się w protestanckiej świątyni.