​Parlament Mołdawii ogłosił stan wyjątkowy w kraju na okres 60 dni w związku z kryzysem gazowym. Wczoraj rząd poinformował, że Gazprom odrzucił prośbę o odroczenie płatności za dostawy surowca za styczeń.

Według pięcioletniej umowy z Gazpromem, Mołdawia jest zobowiązana do opłacenia dostaw do 20. dnia każdego miesiąca. Już wczoraj jednak wicepremier kraju Andrei Spinu powiedział, że rząd był w stanie zapłacić 38 z wymaganych 63 mln dolarów. Gazprom jednak na to się nie chciał zgodzić i zagroził przerwaniem dostaw, w związku z czym władze zaapelowały o wprowadzenie stanu wyjątkowego.

Wicepremier Spinu skarżył się w parlamencie, że Gazprom wykonuje "nieprzyjazny krok" wobec Moldovogazu, w którym zresztą rosyjski koncern jest większościowym akcjonariuszem. Gazprom posiada 50 proc. udziałów w Moldovagazie, rząd Mołdawii 35,3 proc., władze Naddniestrza (nieuznawanej republiki, będącej częścią Mołdawii) 13,44 proc., a prywatni inwestorzy - 1,23 proc.

Dzisiaj parlament przyjął tę propozycję. Zagłosowało za nią 58 deputowanych rządzącej Akcji i Solidarności. Opozycja była przeciwko.

Stan wyjątkowy oznacza, że komisja ds. sytuacji nadzwyczajnych ma ustanowić specjalny reżim zakupu gazu, przeznaczyć dodatkowe środki na zakup, a także zmienić niektóre przepisy. Władza może także nakazać przedsiębiorstwom do przejścia na korzystanie z innych surowców energetycznych.

Premier Mołdawii Natalia Gavrilita przekonywała, że stan wyjątkowy jest konieczny ze względu na "realne zagrożenia dla bezpieczeństwo energetycznego kraju". Mówiła, że spółka gazowa Moldovagaz "nie może znaleźć wspólnego języka" z Gazpromem, aby odroczyć zapłatę zaliczki za styczeń.

Według rządu, Moldovagaz potrzebuje ok. 25 mln dolarów na opłacenie dostaw między 1 a 15 stycznia. W tej sytuacji władze zamierzają pozwolić spółce m.in. na odroczenie zapłaty podatku VAT.

To kolejny stan wyjątkowy w Mołdawii z powodu kryzysu gazowego. Władze wprowadziły go także w październiku, gdy ceny surowca znacząco wzrosły. Gazprom zaczął domagać się także spłaty wieloletniego zadłużenia, które przekracza 700 mln dolarów. W trakcie tego kryzysu Mołdawia próbowała znaleźć innych dostawców, gaz dostała m.in. w Polsce. W końcu jednak udało się rządowi w Kiszyniowie dogadać z rosyjskim koncernem i podpisano nową umowę.

W styczniu Moldovagaz wskazywał na problemy ze spłatą, gdyż taryfy nie nadążają za wzrostem cen na giełdzie. W styczniu cena zakupu rosyjskiego gazu dla Mołdawii wzrosła do 647 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, a taryfa opiera na 430 dolarów. Jednocześnie banki nie chcą dawać spółce kredytów, gdyż określają jej sytuację jako złą.