W Brukseli zawrzało po ujawnieniu przez RMF FM informacji o wyrzuceniu Andrzeja Dychy z gabinetu unijnego komisarza ds. rolnictwa. Najczęściej pojawiające się słowo w kuluarach Komisji Europejskiej i Europarlamentu to "kompromitacja". Eurodeputowany SLD i były minister rolnictwa Wojciech Olejniczak twierdzi, że ta sprawa podważa wiarygodność Polski.

Z kolei eurodeputowany z PSL Czesław Siekierski ubolewa, że straciliśmy też ważne stanowisko w momencie, gdy zapadają decyzje w sprawie reformy wspólnej polityki rolnej.

Rozmówcy korespondentki RMF FM uważają także, że sprawa ta poważnie utrudni starania Warszawy o wysokie stanowiska dla Polaków w Brukseli.

Andrzej Dycha, członek gabinetu unijnego komisarza ds. rolnictwa, został wyrzucony z powodu niekompetencji - dowiedziała brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginion. Dycha trafił do Brukseli dzięki poparciu polskiego rządu. Wcześniej był wiceministrem rolnictwa. Jest związany z PSL-em.

Oficjalnie Andrzej Dycha podał się do dymisji z powodów osobistych. Jak się jednak dowiedziała nasza dziennikarka, to komisarz kazał mu złożyć rezygnację, by załatwić sprawę w "białych rękawiczkach". Sam zainteresowany odmówił komentarza.

Dycha - jak nieoficjalnie wiadomo - nie sprawdził się na stanowisku, był niekompetentny. Nie spodziewał się też, że w Brukseli trzeba będzie ciężko pracować i to w cieniu komisarza. W unijnych strukturach pracował dwa miesiące.

Dla polskiego rządu to spora kompromitacja. Bruksela uznała, że rekomendowany przez rząd wiceminister rolnictwa z gabinetu premiera Donalda Tuska nie ma odpowiedniej wiedzy. W dodatku Polska straciła stanowisko w najważniejszym gabinecie, gdzie decydować się będą kwestie reformy wspólnej polityki rolnej.

Stanowisko to już zostało zajęte, dla komisarza nie jest ważna narodowość, ale kompetencje - usłyszała od Rogera Waite'a, rzecznika komisarza nasza dziennikarka. Po Polaku stanowisko to objął Brytyjczyk.