Dwie trzecie Słowenii zostało dotknięte gwałtownymi powodziami. "Kraj stanął w obliczu największej klęski żywiołowej w swojej historii" - oświadczył premier Słowenii Robert Golob po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Chociaż wczorajsza noc była mniej dotkliwa, szkody prawdopodobnie przekroczą 500 milionów euro - podkreślił premier. Jak dodał, szczególnie mocno ucierpiała infrastruktura drogowa i energetyczna, a także setki domów.

Położona w dolinie miejscowość Črna na Koroškem w północnej części kraju jest w dalszym ciągu całkowicie odcięta. Woda pitna ma tam dotrzeć drogą powietrzną - stwierdził Golob. Gazeta "Vecer" poinformowała, że żołnierzom udało się tam dotrzeć w sobotę rano.

Wczoraj gmina Dravograd (na północy kraju - PAP) doświadczyła apokalipsy o prawdziwie biblijnych proporcjach - powiedział agencji STA burmistrz Dravogradu Anton Preksavec.

Premier Golob ocenił jednocześnie, że na chwilę obecną nie ma potrzeby ogłaszania stanu wyjątkowego, ponieważ "kraj ma jeden z najlepszych w Europie systemów pomocy w przypadku klęsk żywiołowych".

Według władz w ciągu ostatnich dwóch dni odnotowano 3 tys. różnego rodzaju zdarzeń w 145 z 212 gmin Słowenii, a ponad 100 osób zostało ewakuowanych.

Liczby te mówią o straszliwych rozmiarach katastrofy, której Słowenia nie była świadkiem od czasu uzyskania niepodległości - powiedziała prezydent kraju Natasza Pirc Musar, która zauważyła, że kilka krajów zaoferowało już pomoc Słowenii.

W czwartek i piątek Słowenia doświadczyła gwałtownych deszczy, a w ich wyniku - powodzi. W piątek dziennik "Delo"  poinformował, że zginęły co najmniej trzy osoby. Pod wodą znalazło się kilka miejscowości, zniszczone zostały mosty, a władze w Lublanie wystąpiły o pomoc do sąsiedniej Austrii.

Obywatel Słowenii zginął w rejonie miasta Kamnik na północy kraju. Dwóch Holendrów straciło życie w górach w regionie miasta Kranj, około 20 km na zachód od Kamnika. Zmarli prawdopodobnie na skutek rażenia piorunem - napisał "Delo".

Słowenia zwróciła się do Austrii o przyjmowanie rannych w szpitalu w przygranicznym Klagenfurcie. Minister spraw zagranicznych Tanja Fajon rozmawiała ze swoim austriackim odpowiednikiem Alexandrem Schallenbergiem, by omówić opróżnienie przez Austrię zbiorników wodnych na rzece Drawie, która płynie z Austrii do Słowenii. Fajon obawia się, że może dojść do przelania się jezior, co doprowadziłoby do kolejnych szkód w jej kraju.