Skąd wzięła się kamera w gabinecie brytyjskiego ministra zdrowia? To pytanie wciąż bez odpowiedzi po rezygnacji ze stanowiska Matta Hancocka. Został sfilmowany, gdy całował się ze swoją doradczynią. Odszedł, bo złamał obowiązujące w czasie pandemii zasady dystansu społecznego.

Upadek Matta Hancocka nie nastąpił po publikacji zdjęć paparazzi, lecz w wyniku wewnętrznej inwigilacji. Nie wiadomo, czy była ona usankcjonowana prawnie.

Były już minister nie miał pojęcia, że w jego gabinecie została ukryta kamera. Umieszczono ją na suficie w detektorze dymu. Gdyby wiedział o jej istnieniu, nie pozwoliłby sobie na chwilę niedyskrecji.

Jak zauważają komentatorzy, to skandal, że w pomieszczeniach rządowych znajdują się takie urządzenia. Pozostają jeszcze inne, istotne pytania - dlaczego premier Boris Johnson tak długo bronił ministra po publikacji kompromitujących zdjęć i kto przekazał je mediom. Oczywista jest natomiast motywacja tego ostatniego działania: ostateczne zdyskredytowanie ministra odpowiedzialnego za resort zdrowia i doprowadzanie do jego rezygnacji.

Geneza upadku

Prywatne życie polityków nie powinno być obiektem zainteresowania mediów, chyba że łamią przy okazji prawo. Matt Hanckock podał się do dymisji nie dlatego, iż zdradzał żonę. Całując się w biurze z Giną Coladangelo, złamał zasady dystansu społecznego w miejscu pracy, o których sam przypominał codziennie Brytyjczykom. Takie zasady obowiązywały w maju, kiedy został sfilmowany ukrytą kamera w jego własnym gabinecie.

W dodatku to on zrekrutował swoją doradczynię i dał jej pensję w wysokości 15 tys. funtów rocznie za kilka godzin pracy tygodniowo. Z nią podróżował i zostawał w hotelach, za co płacili podatnicy. Ponadto firma medyczna, w której wysokie stanowisko zajmuje brat pani Coladangelo, otrzymała intratne kontrakty związane z pandemią koronawirusa. Tu też mogłoby paść kilka pytań. Nie chodzi zatem o moralny aspekt pocałunku pary kochanków. Tło tej afery jest gęste i trójwymiarowe.

Na celowniku

Od dłuższego czasu Matt Hancock znajdował się w centrum zainteresowania mediów. Bynajmniej nie z powodu sprawnie przebiegającego programu szczepień, który był jego największym sukcesem. 

Były osobisty doradca premiera Borisa Johnsona nazwał go notorycznym kłamcą, a sam premier - według przecieków, jakie ukazały się mediach - przyklejał mu łatkę bezużytecznego głupca. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś kto ma dostęp do pomieszczeń rządowych i potrafi umiejętnie pociągać za sznurki, postanowił wrzucić ministra zdrowia pod polityczny autobus. Pytanie kto? Rozegrało się to spektakularnie na pierwszych stronach gazet i w atmosferze osobistego poniżenia ludzi związanych z aferą.

Matt Hancock nie tylko podał się do dymisji. Opuścił też żonę i trójkę dzieci. Ofiarami nagrań z ukrytej kamery są nie tylko politycy.


Opracowanie: