Prawie 2300 aresztowanych, tysiąc z nich już stanęło przed sądem. Powoli anonimowe twarze uczestników zeszłotygodniowych zamieszek w Anglii przestają być anonimowe. Przed sądem stanął np. sprawca incydentu, który - zarejestrowany przez przemysłowe kamery - stał się swoistym symbolem upadających, społecznych wartości.

Na nagraniu 21-letni Rees Donavan bez skrupułów okrada zakrwawionego młodego człowieka. Ktoś inny pomaga mu się podnieść z ziemi, a w tym czasie bandyta wyjmuje z plecaka ofiary portfel i telefon komórkowy. W tym przypadku wymiar sprawiedliwości na pewno nie będzie pobłażliwy. Podobnie surowo traktowani są ludzie przyłapani na kradzieży drogiego sprzętu elektronicznego i ci, którzy korzystając z okazji, przywłaszczyli sobie butelki z wodą mineralną.

Fotografie uczestników zamieszek drukują gazety, pokazują je na ulicach elektroniczne billboardy. Brytyjskie sądy pracują 24 godziny na dobę.

Pojawiły się jednocześnie głosy ostrzegające przed zbyt szybkim osądzaniem ludzi. Zdaniem niektórych obserwatorów, nawet w takich okolicznościach sprawiedliwości nie należy wymierzać pochopnie. Twierdzą, że takie błyskawiczne procesy dewaluują istniejący system prawa i głębiej komplikują już i tak skomplikowaną sytuację.