Prezydent USA Barack Obama poinformował, że przywódcy Demokratów i Republikanów w Kongresie oraz Biały Dom osiągnęli porozumienie: limit ustawowego zadłużenia państwa zostanie podniesiony. Prezydent podkreślił, że porozumienie pozwoli na uniknięcie ryzyka niewypłacalności USA, które odbiłoby się fatalnie na amerykańskiej gospodarce oraz na redukcję deficytu.

Kongres ma 41 godzin na to, żeby uchwalić wspólny plan Republikanów i Demokratów. Inaczej Ameryka ogłosi niewypłacalność. To bardzo ważna informacja dla przyszłości kursu franka szwajcarskiego, który powinien spaść po uchwaleniu planu przez Kongres.

Wypracowany w ostatniej chwili kompromis zakłada podniesienie maksymalnego dopuszczalnego poziomu zadłużenia Ameryki z obecnych 14 do 17 bilionów dolarów. To da Stanom Zjednoczonym spokój i możliwość dalszego zadłużania się do 2013 roku.

Takiej decyzji oczekiwał prezydent USA Barack Obama, ale swoje ugrali też Republikanie. Nie zgodzili się na podwyżkę podatków, ale przeforsowali ostre cięcia wydatków. Projekt uzdrawiania finansów publicznych przewiduje, że w ciągu 10 lat wydatki państwa zostaną zredukowane o około 1 bln dolarów.

Obama wygłosił oficjalne oświadczenie o 02.40 czasu polskiego. Prezydent przypomniał, że aby porozumienie weszło w życie musi jeszcze zostać zatwierdzone w głosowaniach. Zapowiedział, że plan redukcji zadłużenia sprawi, że "wewnętrzne wydatki państwa będą najniższe od czasów prezydenta Dwighta Eisenhowera (1953-1961)", ale nie ograniczy to drastycznie nakładów na edukację i badania naukowe. Proces dochodzenia do kompromisu trwał zbyt długo - dodał Obama i podkreślił, że obawia się, iż podważyło to zaufanie inwestorów.

Potrzebne jeszcze poparcie w Kongresie

Porozumienie powinno zakończyć dramatyczny spór w sprawie pułapu długu toczący się od wielu tygodni. Plan musi być jednak uchwalony jeszcze przez obie izby Kongresu, które będą nad nim głosować dzisiaj. Nie wiadomo, czy projekt zyska wystarczające poparcie. Plan spotkał się wczoraj z krytyką niektórych republikańskich konserwatystów i wielu ustawodawców z lewego skrzydła Partii Demokratycznej.

Plan przewiduje podwyższenie limitu zadłużenia o kwotę wystarczającą, by nie trzeba go było podnosić ponownie za pół roku, jak tego chcieli Republikanie (GOP). Suma ta to około 3 biliony dolarów, co ma zapewnić możliwość zaciągania przez rząd nowych pożyczek do początku 2013 roku - a więc już po wyborach prezydenckich.

O mniej więcej taką samą sumę zmniejszony byłby deficyt budżetu państwa, ale wyłącznie przez cięcia wydatków rządowych. Obama ustąpił tutaj Republikanom, którzy twardo nie zgadzali się na żadne podwyżki podatków. Wydatki mają być zmniejszone o bilion dolarów, przy czym redukcja wydatków rozpocznie się dopiero na początku 2013 roku. Zwłoka ta wywołała głosy protestu ze strony prawicy w GOP, która domaga się szybszych cięć.

Jeżeli Kongres nie uchwali zaleconych cięć, nastąpią wtedy automatyczne redukcje wszystkich wydatków rządowych. Nazwano ten mechanizm "cynglem" (trigger). Uzgodniono, że cięcia obejmowałyby wtedy także wydatki na zbrojenia i na federalny program ubezpieczeń zdrowotnych dla ludzi starych (Medicare) - a więc pozycje, które pochłaniają największą część budżetu.

Alternatywą dla "cyngla", albo automatycznej brzytwy budżetowej, byłoby uchwalenie przez Kongres poprawki do konstytucji o obowiązku zrównoważenia budżetu. Wszelkie poprawki do ustawy zasadniczej wymagają jednak większości co najmniej dwóch trzecich głosów i ratyfikacji przez trzy czwarte stanów, więc perspektywy rozwiązania w ten sposób problemu deficytu ocenia się jako mało realne.

Jutro mija ostateczny termin podniesienia tego pułapu, osiągniętego ponad dwa miesiące temu. Rząd sięgał od tego czasu do rezerw budżetowych, by spłacać bieżące należności, które według Ministerstwa Skarbu wyczerpią się właśnie jutro. Według innych źródeł jednak, bieżące dochody z podatków pozwolą prawdopodobnie na niewielkie przedłużenie tego terminu.

Prezydent Obama chciał uniknąć najgorszego scenariusza

Komentatorzy wyrażali w niedzielę opinię, że administracja Obama chciał za wszelką cenę uniknąć najgorszego scenariusza, który zagrażałby w razie nie osiągnięcia porozumienia - konieczności nie wypłacania przez rząd niektórych należności, na przykład żołdu wojskowym służącym w Afganistanie, lub niektórych emerytur i innych świadczeń. Alternatywą byłoby niewywiązanie się przez USA z płatności wobec zagranicznych wierzycieli, co mogłoby wywołać kryzys finansowy na światową skalę.

Dlatego Obama ustąpił w sprawie podatków i zgodził się na wielkie cięcia wydatków, a więc spełnił niemal wszystkie żądania Republikanów. Gdybym był Republikaninem, tańczyłbym dziś z radości na ulicach - powiedział wczoraj w telewizji MSNBC demokratyczny kongresman z Minnesoty, Emanuel Cleaver.

Nie jest pewne, czy ewentualne nowe porozumienie zostanie przegłosowane w Kongresie. Oczekuje się zaciekłego sprzeciwu Demokratów z lewego skrzydła tej partii. Występujący w programie telewizji ABC News ekonomista Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla, ostrzegł, że redukcja deficytu wyłącznie poprzez znaczne cięcia wydatków będzie miała fatalne skutki dla gospodarki.

Jego zdaniem, na skutek takiego posunięcia wzrost gospodarczy pozostanie nadal anemiczny i bezrobocie utrzyma się na obecnym poziomie, czyli około 9 procent.

Konserwatywni komentatorzy zwracają uwagę, że przewidziana w porozumieniu zwłoka w redukcji wydatków rządowych do stycznia 2013 może nie przekonać agencji ratingowych, że USA poważnie zamierzają ograniczyć deficyt i dług publiczny. Nie wiadomo więc jeszcze czy nie obniżą one ratingu wiarygodności kredytowej USA, obecnie maksymalnego (AAA).