Strajkujący izraelscy dyplomaci oskarżyli Mosad o osłabianie ich akcji protestacyjnej i ogłosili, że będą bojkotować agentów wywiadu. Pracownicy MSZ od czerwca walczą o wzrost swoich płac. Robią to w nietypowy sposób - przychodzą do pracy w dżinsach i sandałach.

Przedstawiciel strajkujących pracowników MSZ Izraela, Hanan Goder, skrytykował Mosad za zorganizowanie rozpoczynającej się w poniedziałek wizyty premiera Benjamina Netanjahu w Grecji. Stało się to po tym, jak pracownicy ambasady Izraela w Atenach odmówili wzięcia udziału w tej wizycie. Jest nie do przyjęcia, by premier do złamania strajku wykorzystywał organ ściśle zajmujący się kwestiami bezpieczeństwa - powiedział Goder w publicznym radiu.

Ostrzegł, że w odpowiedzi dyplomaci nie będą udzielać pomocy przedstawicielom Mosadu w izraelskich ambasadach i konsulatach na całym świecie z wyjątkiem spraw życia i śmierci.

Według izraelskich mediów, strajk miał już reperkusje na poziomie dyplomatycznym. Wiceszef MSZ Danny Ajalon przybył, by powitać przylatującego do Tel Awiwu szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa, lecz wbrew protokołowi na miejscu nie zorganizowano żadnej ceremonii powitalnej. Z kolei szef izraelskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Uzi Arad musiał przełożyć wizytę w Rosji, ponieważ personel ambasady Izraela w tym kraju ostrzegł, że nie będzie mógł się nim zająć.