Islandzka pisarka Bryndis Bjorgvinsdottir była oburzona faktem, że władze w Rejkjawiku chcą przyjąć jedynie 50 uchodźców. Uruchomiła więc akcję na Facebooku i napisała list otwarty do ministra spraw społecznych. Odzew był zaskakujący.

Islandzka pisarka Bryndis Bjorgvinsdottir była oburzona faktem, że władze w Rejkjawiku chcą przyjąć jedynie 50 uchodźców. Uruchomiła więc akcję na Facebooku i napisała list otwarty do ministra spraw społecznych. Odzew był zaskakujący.
Syryjskie dzieci (zdj. ilustracyjne) //YOUSSEF BADAWI /PAP/EPA

Pod listem podpisało się do tej pory 13 tysięcy obywateli Islandii. Bjorgvinsdottir pisze w nim o znanych jej osobach, które mogłyby przyjąć pod swój dach uchodźców z Syrii. Twierdzi, że może zapłacić za ich przelot i pomóc odnaleźć się im w nowym kraju. Jedyne, czego wymaga od rządu, to żeby pozwolił im na pracę oraz zameldowanie w Islandii. 

Wśród nich (uchodźców - dop. red.) mogą być nasi przyszli partnerzy, najlepsi przyjaciele, koledzy z pracy, perkusiści z zespołów naszych dzieci, Miss Islandii z 2022 roku, kucharze z lokalnej restauracji, strażacy czy prezenterzy telewizyjni - wylicza w liście pisarka. 

Pod jej apelem pojawiło się też sporo komentarzy ludzi, którzy są chętni, by przyjąć pod swój dach uchodźców.

Jestem samotną matką z 6-letnim synem. Możemy zaopiekować się dzieckiem. Jestem nauczycielką i mogę nauczyć to dziecko jak mówić, czytać i pisać po islandzku. Mamy ubrania, łóżko, zabawki i wszystko, co dziecko potrzebuje - tak brzmi jeden z komentarzy.  

Pod wpływem listu premier Islandii ogłosił, że liczba uchodźców, których kraj przyjmie, zostanie zmieniona. Islandia w zeszłym roku przyjęła pod swoje skrzydła ponad tysiąc imigrantów.

Jak na razie liderem w przyjmowaniu uchodźców w Europie są Niemcy. W pierwszych trzech miesiącach bieżącego roku wpuściły do swojego kraju 73 tysięcy azylantów. 

(az)