Kryzys i dotkliwy niedobór energii elektrycznej stał się dla Wenezueli tak dotkliwy, że jego władze wprowadziły zakaz podświetlania wielkich billboardów. Prezydent Wenezueli Hugo Chavez zapowiedział, że będzie surowo karał firmy, które nie będą oszczędzały energii. W tym tygodniu ogłosił też stan zagrożenia energetycznego.

Głównym źródłem energii elektrycznej są w Wenezueli hydroelektrownie. Sytuacja robi się coraz trudniejsza, bo woda w zbiorniku zamkniętym zaporą Guri spadła do poziomu krytycznego. Zapora zasila trzy elektrownie, które dostarczają ok. 70 proc. prądu zużywanego przez cały kraj.

Prezydent Wenezueli Hugo Chavez utrzymuje, że nadzwyczaj niski poziom wód to efekt długotrwałej suszy i działania oceanicznego prądu El Nino. Krytycy Chaveza winą za problemy energetyczne obarczają jego rząd. Ich zdaniem, mimo wysokich dochodów z eksportu ropy, nie dokonano niezbędnych inwestycji i nie unowocześniono systemu energetycznego, który nie nadąża za rosnącym popytem.

Zgodnie z prezydenckimi restrykcjami, duże przedsiębiorstwa mają ograniczyć zużycie o 20 proc. pod groźbą sankcji, obejmujących wyłączenia prądu na okres do 48 godzin, a także drastycznej podwyżki opłat za prąd. Podobne ograniczenia zastosowano wobec gospodarstw domowych. Wenezuelczykom, którym uda się wprowadzić największe oszczędności w zużyciu energii elektrycznej, obiecano obniżkę opłat.

W całym kraju poza Caracas codziennie dochodzi do kilkugodzinnych planowych wyłączeń prądu. Mają one na celu zapobiec załamaniu się systemu energetycznego.