Za "aferę Strauss-Kahna" może zapłacić cała Unia Europejska, a szczególnie strefa euro. Większe wpływy w instytucjach międzynarodowych będą chciały mieć Stany Zjednoczone, Chiny i kraje rozwijające się. Tak polityczno-ekonomiczne trzęsienie ziemi po aresztowaniu szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego komentuje renomowany francuski politolog Dominique Moisi.

Moisi twierdzi, że afera nadwyrężyła wizerunek całej Unii Europejskiej. Strauss-Kahn był bowiem jednym z najważniejszych europejskich aktorów na ekonomicznej scenie świata.

Skandal wokół "Strauss-Kahna" wzmocni szczególnie pozycje nowych potęg ekonomicznych, takich jak np. Chiny, mogą one teraz powiedzieć: "przestańcie nam dawać lekcje, bo wasi przedstawiciele zachowują się całkowicie nieodpowiedzialnie, co wywołuje problemy" - uważa politolog, z którym rozmawiał korespondent RMF FM Marek Gładysz.

Dla tych krajów Strauss-Kahn był nie tylko Francuzem, ale również przedstawicielem Unii i bogatego Zachodu. Z drugiej strony USA mają dość Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który zajmuje się ciągle strefa euro. Afera Struss-Kahna to pogłębi - podkreślił specjalny doradca Francuskiego Instytutu Relacji Międzynarodowych.

Według francuskiego politologa skutki aresztowania szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego mogą być równie negatywne dla Zachodu jak bankructwo banku Lehman Brothers, które wywołało światowy kryzys finansowy. Moisi podkreśla, że układ sił na ekonomicznej mapie świata coraz bardziej się zmienia na korzyść nowych potęg gospodarczych takich jak Chiny, Indie, czy Brazylia a afera z szefem MFW ten proces przyspieszy.

Jest coraz większa presja ze strony nowych potęg, by odgrywać większą rolę w międzynarodowych instytucjach i w związku z tym móc podejmować więcej decyzji dotyczących całego świata. Te kraje mówią teraz: nie potraficie zachowywać się odpowiedzialnie a więc przyszedł czas, by podzielić się z nami władzą. Przypomina mi się piosenka Boba Dylana, który śpiewał "Hej, czasy się zmieniają"- dodaje Dominique Moisi.