Francuzi przestają wierzyć, że uda im zmusić Nicolasa Sarkozy'ego do wycofania się z reformy emerytur. Taki wniosek można przynajmniej wyciągnąć z dzisiejszej fali demonstracji w całym kraju - były one dwa razy mniejsze, niż poprzednio.

Według związkowców, na ulice wyszło mimo wszystko półtora miliona ludzi, choć reformę przyjął już ostatecznie parlament. Zarówno oni, jak i liderzy lewicowej opozycji żądają teraz, by prezydent nie podpisywał uchwalonego tekstu reformy. Wtedy nie weszłaby ona w życie. Ale wobec nieprzejednanej postawy Sarkozy'ego sami coraz mniej wierzą, że jest jakakolwiek szansa, by się tak stało.

Zaostrza się natomiast polemika wokół domniemanych prowokacji policjantów w cywilu w czasie demonstracji. Szef największej centrali związkowej - Powszechnej Konfederacji Pracy - twierdzi, że ma dowody na to, iż funkcjonariusze podżegali do zamieszek, udając związkowców. Rząd zdecydowanie to dementuje i grozi procesem.