Konflikt w łonie Unii Europejskiej w sprawie kontroli bezpieczeństwa elektrowni atomowych. Mimo presji Komisji Europejskiej i ekologów, Francja zdecydowanie sprzeciwia się przetestowaniu swoich elektrowni pod kątem konsekwencji ewentualnych ataków terrorystycznych i aktów sabotażu.

Za przeprowadzeniem tego typu kontroli opowiadają się również niektóre kraje Unii, które nie mają na swoim terenie elektrowni atomowych, jak na przykład Austria. Ich władze wyjaśniają, że w razie katastrofy nuklearnej zagrożony będzie cały kontynent.

Francja, na której terytorium znajduje się aż jedna trzecia wszystkich reaktorów jądrowych w UE, odpowiada, że nie chce, by w unijnych raportach opisane zostały zabezpieczenia elektrowni przed zamachami i aktami sabotażu, bo mogłoby to tylko ułatwić terrorystom ich ominięcie.

Wielu obserwatorów sugeruje jednak, że w praktyce powód jest inny - francuski rząd obawia się dodatkowych, wysokich kosztów związanych z ewentualnym zaostrzeniem antyterrorystycznych norm bezpieczeństwa. Francuzi boją się też, że niektóre elektrownie, które nie odpowiadałyby nowym normom, musiałyby zostać okresowo zamknięte.