Dominique de Villepin, były premier Francji został całkowicie uniewinniony w tzw. aferze Clearstream. Francuski sąd oddalił zarzut "oszczerczego oskarżenia" pod adresem obecnego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Wcześniej prokurator domagał się dla de Villepina 1,5 roku więzienia w zawieszeniu.

De Villepin, który był premierem w latach 2005-2007, był oskarżony o to, że kilka lat temu polecił sfabrykować listę kont bankowych w Luksemburgu, rzekomo należących do wielu znanych osobistości, w tym Sarkozy'ego. Zarzucano mu, że chciał w ten sposób skompromitować Sarkozy'ego jako przyszłego kandydata na prezydenta.

Sąd uznał, że oskarżenie nie przedstawiło dowodów na to, że były premier wydał polecenie sfabrykowania owych list, ani też że świadomie przyzwolił na tę machinację.

Wielu francuskich komentatorów twierdzi, że sędziowie nie wzięli w wystarczający sposób pod uwagę informacji zapisanych w prywatnym notesie byłego koordynatora francuskich służb specjalnych - generała Philippe’a Rondota.  Notes został znaleziony w czasie rewizji w domu tego ostatniego. Prywatne zapiski gen. Rondota wskazywały, że de Villepin chciał zagrodzić Sarkozy’emu drogę do Pałacu Elizejskiego dzięki sfałszowanej liście skorumpowanych polityków, posiadających konta w banku Clearstream w Luksemburgu.

Francuskie media przypuszczają, że sędziowie chcieli udowodnić, że nie ulęgają presjom Pałacu Elizejskiego. Jeszcze przed procesem prezydent Nicolas Sarkozy nazwał bowiem publicznie de Villepina „winnym” - co złamało zasadę domniemanej niewinności tego ostatniego. Francuska prasa twierdzi też, że w prywatnych rozmowach szef państwa groził, iż „powiesi de Villepina na rzeźnickim haku”.

 Były agent francuskiego wywiadu wojskowego , który umieścił na sfałszowanej liście nazwisko Sarkozy’ego, został natomiast skazany na 3 lata wiezienia - podobnie jak zamieszany w spisek dawny wice szef koncernu EADS, który produkuje Airbusy.