Oficjalne dane ze środowego przedpołudnia mówią o ponad setce ofiar i ponad czterech tysiącach rannych po wtorkowym wybuchu w stolicy Libanu. 300 tys. osób zostało natomiast bez dachu nad głową. Przyczyną wybuchu składowanej w portowych magazynach saletry amonowej, według libańskich mediów, była nieostrożność pracujących tam robotników. Administracja prezydenta USA Donalda Trumpa poinformowała jednak, że nie wyklucza scenariusza, w którym eksplozja miała być celowym działaniem terrorystów. O skutkach wczorajszej tragedii i o tym, jak świat może pomóc Libanowi, i tak dotkniętemu przez poważny kryzys gospodarczy, rozmawiamy z prof. Przemysławem Osiewiczem z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.


Mateusz Chłystun, RMF FM: Czy pana zdaniem Liban, będący obecnie w kiepskiej kondycji ekonomicznej, poradzi sobie ze skutkami wczorajszej tragedii? 

Prof. Przemysław Osiewicz: Libańczycy i Liban są niezwykle doświadczeni historycznie i to w tym negatywnym znaczeniu. Przypomnę o wojnie domowej, która toczyła się w tym państwie przez prawie dekadę. To było państwo wyniszczone porównywalnie dzisiaj z Syrią. Uchodźcy, masa ludzi bez dachu nad głową, bez perspektyw. Z tą sytuacją Libańczycy sobie poradzili. W mniej więcej 15-20 lat udało się odbudować gospodarkę Libanu. Był taki moment w latach 2008-2010, kiedy Liban stał się bardzo popularną destynacją turystyczną, zwłaszcza dla młodych ludzi - masa nocnych klubów w Bejrucie, nocne życie - to wszystko wróciło. Nagle jednak sytuacja ekonomiczna bardzo się pogorszyła. Życie stało się ciężkie. Jest bardzo wysokie bezrobocie, bardzo wysoka inflacja, bardzo słaba waluta, nieprzewidywalność jutra. To wszystko składa się na to, że w Libanie rzeczywiście zapanował chaos. Czy Libańczycy sobie z tym poradzą? Jestem przekonany, że tak. Pytanie tylko, jaka będzie tego cena...

Jak mogłaby wyglądać międzynarodowa pomoc dla Libanu w tej sytuacji? Czy to mogłaby być misja ONZ? Czy Unia Europejska ma jakiekolwiek narzędzia pomocowe?

Libańczycy zmagają się z jeszcze jednym problemem, oprócz tego o czym rozmawiamy. To np. ingerencje licznych zewnętrznych sił w to, co się dzieje w kraju, szczególnie na scenie politycznej. Takimi głównymi graczami, ingerującymi w politykę wewnętrzną, są w Libanie Irak i Arabia Saudyjska. To jest państwo niezwykle podzielone w kwestiach wyznaniowych. Żyją tam porównywalne pod względem liczebności grupy chrześcijan, sunnitów i szyitów. Te wszystkie frakcje rywalizują ze sobą i politycznie i nie tylko. Mają przy tym też swoich zewnętrznych "patronów". Co więcej - Liban gości też miliony syryjskich uchodźców i to Libańczycy dokładają do tego pieniądze, jest oczywiście wsparcie międzynarodowe, ale to generuje liczne napięcia i duże koszty. Moim zdaniem pomoc międzynarodowa byłaby dla Libanu wskazana. Czy misja ONZ? Myślę, że nie ma takiej potrzeby, bo trzeba by wprowadzić dodatkową, kiedyś już taka była. ONZ stacjonowało też na granicy z Izraelem na południu Libanu. Tam z kolei głównym rozgrywającym jest Hezbollah i co ciekawe, w jakichkolwiek negocjacjach czy rozmowach międzynarodowych to nie tyle rząd libański jest partnerem, co właśnie Hezbollah. To oni tak naprawdę rozdają karty w południowym Libanie i to oni tak naprawdę kontrolują sytuację. Pomoc mimo to jest zdecydowanie wskazana, teraz to powinna być pomoc doraźna - na ustabilizowanie sytuacji budżetowej, finansowej. Chodzi o zapewnienie płynności i ustabilizowanie kursu waluty, tak by był stabilny i przewidywalny. To może dać poczucie bezpieczeństwa obywatelom. Myślę, że Unia Europejska byłaby w stanie ją zaproponować, bo takie mechanizmy wdrożono np. w kwietniu w odniesieniu do państw tzw. partnerskich. Chodzi tu o zwiększenie pomocy dla Libanu, jeśli chodzi o różne projekty społeczne i ekonomiczne - wsparcie dla małych i średnich przedsiębiorstw, których sektor przecież został też mocno dotknięty pandemią. Zwiększenie takich pakietów pomocowych mogłoby pomóc ustabilizować sytuację w Libanie.

Administracja Donalda Trumpa zasugerowała, że to co się wczoraj wydarzyło, mogło być atakiem, być może ze strony Hezbollahu. To jest prawdopodobne czy na razie powinniśmy być ostrożni w takich osądach?

Takie zdarzenia zawsze uruchamiają spekulacje i domysły. To normalne - szukamy uzasadnienia czegoś, co mogło być po prostu zwykłym wypadkiem. Pojawia się np. kwestia wyroku w sprawie zabójstwa byłego premiera Rafika Haririego w 2005 roku, poznamy go w piątek. Niektórzy wiążą już te fakty. Ja byłbym jednak ostrożny i nie oskarżałbym Hezbollahu. Nie mówię jednoznacznie, że nie, bo nie mamy wystarczającej wiedzy. To będzie oczywiście przedmiotem dochodzenia i prędzej czy później dowiemy się, czy był to wypadek, tragiczne zdarzenie, czy też ktoś w tym pomógł. Natomiast uważam, że jest to mało prawdopodobne, żeby Hezbollah się posunął do tego typu działania, na taką skalę, nie mając zbyt wiele do zyskania, ale mogąc tylko stracić w oczach Libańczyków. Przypominam, że Hezbollah walczy w pewnym sensie o dusze i umysły Libańczyków. To nie jest tak, że atakują swoich, a tam przecież mieszkają i sunnici i szyici. Tragedia nie rozróżnia przecież, kto jest szyitą a kto sunnitą. Hezbollah mógłby na tym bardzo dużo stracić, a przecież buduje swoją pozycję w kraju jako pewnego rodzaju organizacja społeczna, która działa na rzecz obywateli, wspiera różnego rodzaju ich projekty, chociaż w ocenie państw zachodu jest to organizacja terrorystyczna, wspierana przez Irak. W praktyce tak jednak jest - oni mają różne programy pomocowe, jedzenie dla biednych ludzi, nie sądzę więc, by posunęli się do takiego działania.

W środę prezydent Libanu Michel Aoun zapowiedział szybkie i przejrzyste śledztwo w sprawie wtorkowej eksplozji w porcie. Wstępne ustalenia tamtejszych śledczych mówią o nieprawidłowościach w przechowywaniu materiałów wybuchowych w tamtejszym magazynie. Libańskie władze poinformowały, że 2750 ton saletry amonowej, używanej w nawozach i bombach, było przechowywane w porcie bez zastosowania środków bezpieczeństwa przez sześć lat. Administracja tego kraju zaapelowała też o sprawną pomoc międzynarodową, ze względu na kryzys z jakim obecnie boryka się Liban. Wczorajszy wybuch zniszczył główny krajowy magazyn zboża w Bejrucie. Zapasy - jak informują władze - wystarczą na niespełna miesiąc.

 

Opracowanie: