Setki ludzi przyłączyły się wczoraj w Jerozolimie do protestu rodziców porwanego ponad cztery lata temu przez Hamas żołnierza izraelskiego Gilada Szalita. Demonstracja odbyła się w pobliżu rezydencji premiera Izraela Benjamina Netanjahu.

Zgromadzeni przed namiotem, w którym od siedmiu miesięcy mieszkają rodzice Szalita, Noam i Aviva, trzymali transparenty z żądaniami uwolnienia żołnierza i podjęcia przez premiera zdecydowanych działań w tym kierunku. Ostatnio źródła palestyńskie sugerowały, że w dramacie zakładnika i jego rodziny szykuje się przełom, bowiem niemiecki negocjator był w tym celu w Strefie Gazy "więcej niż raz". Rodzice nie chcą jednak czekać bezczynnie, bowiem od czasu porwania ich syna wielokrotnie rozbudzano w nich nadzieje na jego rychłe wypuszczenie.

Gilad Szalit, kapral armii izraelskiej, został uprowadzony 25 czerwca 2006 r. w wyniku ataku palestyńskich bojowników na posterunek armii izraelskiej w pobliżu Kerem Szalom. Napastnicy przekroczyli nielegalnie granicę Strefy Gazy podziemnym tunelem, zabili dwóch żołnierzy i ranili czterech innych. Także Szalid został ranny w ramię, miał też złamana rękę. Porywacze żądali za jego uwolnienie wypuszczenia z izraelskich więzień ponad tysiąca Palestyńczyków.

Stoimy tu dziś wieczorem po raz kolejny, przed domem premiera, po 1700 dniach spędzonych przez Gilada w niewoli. Jesteśmy tu tak jak byliśmy 100 dni temu, 200 dni temu i 700 dni wcześniej - by wykrzyczeć jego ciche wołanie z ciemnej dziury w Gazie, jego wołanie do premiera, który siedzi spokojnie pod dachem swego domu. Płaczemy i wołamy, ale na próżno - mówiła Aviva Szalit. Mamy nadzieję i życzenie, by ci, którzy wysłali go na tę misję, pomogli mu wrócić do domu(...) . Dość wymówek i wyjaśnień! Zwróć mi mojego syna zanim będzie za późno! - apelowała pod adresem premiera kobieta.

Wśród zgromadzonych byli m.in. pisarz Meir Szalev, były szef służby kontrwywiadu Szin Bet Carmi Gillon, a nawet minister rolnictwa w rządzie Netanjahu, Orit Noked. Wielu ministrów, w tym ja, jest gotowych zapłacić wysoką cenę wypuszczenia na wolność terrorystów, którzy mają krew na rękach - po to, by dotrzymać naszych zobowiązań: ludzkich, narodowych i moralnych wobec tego żołnierza, którego posłaliśmy do walki -powiedziała Noked.