Francja zażądała od USA wyjaśnień w sprawie rzekomej tajnej operacji CIA w małym miasteczku w Prowansji na początku lat 50 - twierdzą tamtejsze media. Amerykański dziennikarz Hank Albarelli, autor głośnej książki "Straszna pomyłka" twierdzi, że CIA skaziła tam żywność środkami halucynogennymi.

Tajemnica "zbiorowego szaleństwa" mieszkańców Pont Saint Esprit w Prowansji pozostawała nie wyjaśniona od blisko 60 lat. 17 sierpnia 1951 roku jego mieszkańcy zaczęli nagle cierpieć na masowe halucynacje. Jedni wyskakiwali przez okna krzycząc, że są ptakami lub samolotami. Inni z przerażeniem uciekali przed nieistniejącymi tygrysami lub płomieniami piekła.

Początkowo podejrzewano, że przyczyną była obecność pasożytów w mące, z której robiono tam chleb. Naukowcy jednak odrzucili później tę hipotezę.

Dziennikarz specjalizujący się w historii amerykańskich służb specjalnych Hank Albarelli twierdzi, powołując się na byłych agentów CIA, że agencja ta chciała zbadać wpływ dietyloaminy (substancji służącej do wytwarzania narkotyku LSD) na życie niewielkiej społeczności.

Akcja miała być częścią zimnowojennego programu "MK-ULTRA", którego celem było badanie możliwości sterowania ludzkim mózgiem przy użyciu substancji chemicznych, w tym LSD.

Siedmiu mieszkańców Pont Saint Esprit "oszalałych" popełniło samobójstwo, kilkudziesięciu innych trafiło do miejscowego szpitala. Zobacz reportaż francuskiej telewizji państwowej RTF sprzed ponad pół wieku o "zbiorowym szaleństwie" mieszkańców Pont Saint Esprit