W Papieskiej Akademii Życia doszło do buntu. Pięciu jej członków poprosiło Benedykta XVI o zdymisjonowanie jej przewodniczącego arcybiskupa Rino Fisichelli. Wśród sygnatariuszy listu do papieża włoskie media wymieniają Marię Smereczyńską.

Powodem protestu pięciu obrońców życia jest artykuł arcybiskupa Fisichella opublikowany w zeszłym roku na łamach watykańskiego dziennika "L'Osservatore Romano". Duchowny odniósł się w nim do głośnej sprawy obłożenia ekskomuniką przez biskupa z Brazylii lekarzy i matki 9-letniej dziewczynki, która zaszła w bliźniaczą ciążę w wyniku gwałtu dokonanego przez ojczyma. Ciążę usunięto, by ratować jej życie. W reakcji na to wydarzenie abp Fisichella napisał, że "aborcja była zawsze potępiana przez prawo moralne", ale skrytykował ekskomunikę nałożoną przez biskupa Jose Cardoso Sobrinho.

Podkreślił, że dziewczynkę należało w pierwszym miejscu "obronić i utulić", by odczuła, że wszyscy są razem z nią. Zamiast myśleć o ekskomunice, należało koniecznie najpierw stanąć na straży jej niewinnego życia i zaoferować takie człowieczeństwo, którego my, ludzie Kościoła, powinniśmy być głosicielami i mistrzami - oświadczył wówczas szef Papieskiej Akademii Życia. Tak jednak się nie stało, zauważył, co w jego opinii wyrządziło szkodę nauczaniu Kościoła, które w oczach wielu wydaje się nieczułe, niezrozumiałe i pozbawione miłosierdzia.

Te słowa wywołały oburzenie wśród najbardziej radykalnych obrońców życia z Akademii, która liczy 158 członków. Napisali oni list do Benedykta XVI, prosząc o zdymisjonowanie przewodniczącego. Uznali, że abp Fisichella nie rozumie, co niesie ze sobą absolutny szacunek dla niewinnego życia ludzkiego.

Pod listem podpisali się belgijski ksiądz Michel Schooyans, emerytowany profesor z Uniwersytetu w Lovanio, autor głośnej książki "Aborcja i polityka" i etyk z Londynu Luke Gormally, Wenezuelka Christine de Marcellus Vollmer, angielski działacz katolicki Thomas Ward oraz była posłanka Maria Smereczyńska z Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rodzin Katolickich.

Dziennik "Corriere della Sera" napisał, że w Watykanie wiadomość o liście wywołała irytację - przede wszystkim dlatego, że został on ogłoszony w internecie. Rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi oświadczył, że list nie dotarł do papieża i jego drugiego adresata, sekretarza stanu kardynała Tarcisio Bertone. ks. Lombardi. Wyraził jednocześnie zdumienie tym, że taki dokument wprowadzono do publicznego obiegu. Uznał to za "niestosowne".