Kloszardzi, czy niepiśmienni Romowie mogą się stać w Bułgarii biznesmenami w mgnieniu oka. Wystarczy podpis pod jednym dokumentem. Sprzedaż zadłużonych firm osobom bez dochodów stało się jednym z najczęściej spotykanych oszustw podatkowych.

Według danych urzędu podatkowego, cytowanych przez dziennik "Standard", fiskus traci na takich transakcjach co najmniej 300 mln lewów, czyli 150 mln euro rocznie. Problem z odzyskaniem wyłudzonych kredytów mają też banki.

Zadłużona firma sprzedaje samochody, maszyny, jachty i budynki - po obniżonych cenach. Wtedy zostają wyłącznie długi. Potem właściciel pozbywa się firmy.

Nabywców szuka w dzielnicach romskich i niewielkich miejscowościach. Warunkiem jest, by nowy "właściciel" nie miał dochodów i domu, bo wtedy nie można z niego ściągnąć żadnych pieniędzy. W branży nabywców zadłużonych firm pojawili się już wyspecjalizowani pracownicy. Chory na raka mieszkaniec Płowdiwu posiada 17 firm, których zadłużenie wynosi łącznie 30 mln lewów, czyli 15 mln euro. W czarnomorskim porcie Burgas dwóch młodych bezrobotnych posiada firmy o 10-milionowych długach.