Sprawę o przygotowywanie aktów terroryzmu wszczęto wobec zatrzymanych pod Mińskiem 33 bojowników rosyjskiej prywatnej firmy wojskowej WCzK Wagner - poinformował sekretarz Rady Bezpieczeństwa Białorusi Andrej Raukou. Oznajmił również, że na terytorium kraju wciąż przebywa ok. 200 bojowników. Trwają ich poszukiwania.

W środę w Mińsku poinformowano, że bojownicy tzw. grupy Wagnera, obywatele Rosji, przeniknęli na terytorium Białorusi w celu zdestabilizowania sytuacji przed wyborami prezydenckimi. W nocy z wtorku na środę, jak podano, struktury siłowe zatrzymały 32 Rosjan, a ogółem bojowników miało być ponad 200.

Ostrzeżenia dla kandydatów w wyborach prezydenckich

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa poinformował nas, że pod Pskowem tworzą się dwie grupy bojowników, przygotowywane do wkroczenia na Białoruś - powiedział agencji Interfax Zachód kandydat w wyborach prezydenckich na Białorusi Andrej Dzmitryjeu.

Inna kandydatka, Hanna Kanapacka, powiedziała z kolei Radiu Swaboda, że kandydatów uprzedzono o "możliwych prowokacjach w czasie akcji masowych".

Dzmitryjeu poinformował również, że sekretarz Rady Bezpieczeństwa Andrej Raukou nie wykluczył ograniczenia działania internetu, jeśli powstanie zagrożenie dla bezpieczeństwa.

Kandydaci w wyborach prezydenckich: Swiatłana Cichanouska, Hanna Kanapacka, Siarhiej Czeraczań i Andrej Dzmitryjeu stawili się rano w Centralnej Komisji Wyborczej, do której zostali wezwani dzień wcześniej. Na spotkaniu był obecny m.in. sekretarz Rady Bezpieczeństwa.

CKW opublikowała po spotkaniu komunikat, w którym podano, że Raukou uprzedził kandydatów "o zagrożeniach dla bezpieczeństwa obywateli w czasie imprez organizowanych w ramach agitacji wyborczej". "Powiedział również, że struktury bezpieczeństwa będą stosować działania na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa uczestników" - wskazano.

Ambasadorzy Rosji i Ukrainy wezwani do białoruskiego MSZ

Ambasador Rosji został poproszony o wyjaśnienie celów pobytu bojowników rosyjskich na terenie Białorusi, a z Ukrainą umówiono się w sprawie wzmocnienia ochrony granic - poinformowało MSZ Białorusi po wizycie ambasadorów obu krajów w ministerstwie.

Dyplomaci zostali na czwartek rano "zaproszeni" do MSZ w związku z zatrzymaniem na terenie Białorusi ponad 30 bojowników rosyjskiej prywatnej firmy wojskowej, tzw. grupy Wagnera.

"MSZ zwrócił się do ambasadora Rosji o dokładne wyjaśnienie celów i innych aspektów pobytu na terenie Białorusi obywateli Rosji, należących do tzw. grupy Wagnera" - poinformowała służba prasowa MSZ w czwartek.

Jak podano w komunikacie, "stronę rosyjską poinformowano o zatrzymaniu dzień wcześniej przez struktury siłowe na terytorium Białorusi grupy rosyjskich obywateli".

MSZ wskazało, że "wielu z nich ma potwierdzony udział w konfliktach zbrojnych".

Jak podano, ambasador Ukrainy został zaproszony do MSZ, ponieważ niektórzy z bojowników brali udział w działaniach zbrojnych w Donbasie, mają ukraińskie pochodzenie lub nawet obywatelstwo. Białoruś poprosiła stronę ukraińską o udzielenie wszelkich informacji, które "mogą być wykorzystane do wszechstronnej analizy sytuacji i przyczyn ich (bojowników) pobytu na Białorusi.

"Ze stroną ukraińską porozumiano się co do aktywizacji współpracy między służbami granicznymi i wzmocnienia reżimu granicznego, by nie dopuścić do destabilizacji sytuacji w obu krajach" - poinformowano.

Zagrożenie dla rosyjsko-białoruskich stosunków

Zatrzymanie obywateli Rosji i ogłoszenie, że są oni najemnikami, może poważnie odbić się na stosunkach rosyjsko-białoruskich - oceniają "Wiedomosti". Zdaniem źródła cytowanego przez dziennik strona białoruska była poinformowana o pobycie Rosjan.

Komentując wypowiedzi prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki jeden z rozmówców "Wiedomosti", były funkcjonariusz służb specjalnych, ocenił, że wynika z nich, iż władze białoruskie dobrze wiedziały, że Rosjanie - w tym byli lub obecni najemnicy - podróżują przez Białoruś.

Zdaniem tego źródła niezależnie od tego, czy Rosjanie byli na urlopie, czy też mieli z Mińska udać się do innych krajów, było to uzgodnione ze stroną białoruską. Z tego powodu rozmówca "Wiedomosti" określa działania Mińska jako świadome i nadzwyczaj nieprzyjazne wobec Rosji.

Wicedyrektor Instytutu Krajów WNP Władimir Żarichin powiedział "Wiedomostiom", że uważa incydent za "informacyjną prowokację".

Incydent jest najtrudniejszym spośród ostatnich wydarzeń w relacjach rosyjsko-białoruskich i może mieć poważne następstwa dla relacji dwustronnych - ocenił Konstantin Makijenko, ekspert Ośrodka Analiz Strategii i Technologii. Rozmówca "Wiedomosti" zaliczył go do innych przypadków, gdy - jego zdaniem - Mińsk działał faktycznie wbrew interesom Rosji. Białoruś nadal prowadzi szeroką współpracę wojskowo-techniczną z Kijowem i w ograniczonym stopniu popiera Rosję na płaszczyźnie dyplomacji, np. nie uznała niepodległości Abchazji i Osetii Południowej - przypomniał ekspert.

Ponadto Mińsk "demonstracyjnie" rozwija relacje z Gruzją i nie pomógł Rosji podczas jej interwencji militarnej w Syrii - powiedział Makijenko.

Nietypowe zachowanie zatrzymanych

Jak relacjonuje BiełTA, grupa 32 mężczyzn miała najpierw zatrzymać się w hotelu w Mińsku, a następnie przenieść do sanatorium w pobliżu stolicy.

Pracownicy sanatorium twierdzili, że przyjezdni zwracali uwagę nietypowym - jak na turystów z Rosji - zachowaniem: nie pili alkoholu i nie uczestniczyli w imprezach. Nosili stroje w stylu militarnym.

"Przy sobie każdy z mężczyzn miał bagaż podręczny, a dodatkowo mieli wspólne trzy ciężkie walizy" - podała agencja.

"Chodzili niewielkimi grupami, badali terytorium i otoczenie" - napisała.

Fragmenty nagrań wideo z zatrzymania bojowników opublikowała państwowa telewizja Biełaruś 1.