Polscy, a także niemieccy eurodeputowani protestują: rząd w Berlinie blokuje bowiem budowę polsko-niemieckich połączeń kolejowych. Chodzi o niemieckie odcinki do Szczecina, Warszawy czy Wrocławia. Eurodeputowani wprowadzili poprawki, aby brakujące odcinki włączyć do programu unijnych inwestycji na lata 2014-20.

Polski eurodeputowany Bogusław Liberadzki uważa, że Niemcy boją się, iż przez skrócenie czasu dojazdu do Berlina Polacy szaleją niemiecki rynek pracy. To nie jest niemoc rządu niemieckiego. To jest niechęć. To jest swojego rodzaju obawa, że jeżeli będzie za łatwo przyjeżdżać ze Szczecina do Berlina, to zbyt wielu Polaków będzie chciało tam pracować – powiedział dziennikarce RMF FM Liberadzki. Obecnie tę trasę (134 km) pociąg pokonuje w 2 godziny, podczas gdy ten czas powinien wynosić poniżej 90 minut.

Polskie odcinki do niemieckiej granicy zostały zmodernizowane. Winnym jest natomiast rząd w Berlinie, dla którego połączenia z Polską nie są żadnym priorytetem. Przyznaje to niemiecki eurodeputowany z Partii Zielonych Michael Cramer: Wy, Polacy wykonaliście swoją pracę. To Niemcy mówią: Nie. Zrobimy to w następnym roku. Cramer zarzuca Berlinowi, że wydaje miliony euro na budowę autostrad, a w ogóle nie dostrzega ważnego - ze względów historycznych i ekologicznych - połączenia kolejowego z Polską. Chciałbym, żeby rząd w Niemczech obudził się i zaczął łączyć ludzi i narody, a temu służą połączenia kolejowe między Polską a Niemcami - dodaje. Obaj eurodeputowani zgłosili wspólne poprawki, które wprowadziłyby brakujące odcinki kolejowe na listę projektów wspomaganych finansowo przez Unię.