Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso zaakceptował prośbę Czech, sprawujących półroczną prezydencję w Unii, by zdecydował się ponownie kandydować na stanowisko. Portugalczyk ma poparcie europejskiej chadecji, ale do utworzenia koalicji przeciw niemu wezwał lider Zielonych.

Czuję się uhonorowany, że przewodniczący Rady Europejskiej (obecnie premier Czech) zapytał mnie dziś, czy może zaproponować moje nazwisko na drugi mandat, tak by rozpocząć konsultacje przed szczytem europejskim. Zgodziłem się - przyznał w rozmowie z dziennikarzami, po spotkaniu w Brukseli z szefem czeskiego rządu Janem Fischerem.

Fischer zapowiedział, że rozpocznie konsultacje w tej sprawie z przywódcami państw Unii Europejskiej, którzy zgodnie z Traktatem z Nicei muszą podjąć decyzję dotyczącą nowego przewodniczącego KE jednomyślnie.

Barroso poinformował natomiast, że przedstawi rządom państw członkowskich oraz Parlamentowi Europejskiemu ambitny program dla Europy na najbliższe pięć lat. I dopiero, gdy oceni, że jest on zbieżny z ich ambicjami, podejmie ostateczną decyzję.

Wierzę, że w czasach kryzysu potrzebujemy silnej KE i silnej UE. Potrzebujemy ambicji i europejskiego zobowiązania - powiedział Barroso. Opowiedział się za socjalną gospodarką rynkową, której istotą są stabilność i solidarność, która tworzy więcej miejsc pracy i która stawia na wzrost gospodarczy - bardziej inteligentny i zielony, tak by udzielić decydującej odpowiedzi na zmiany klimatyczne.

Powyborcze kalkulacje

Barroso może być niemal pewny swej reelekcji. Zakończone w niedzielę wybory do PE wygrały partie prawicowe i centroprawicowe, skupione w największej, chadeckiej frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPP). Partia już na ostatnim kongresie w Warszawie oficjalnie poinformowała, że chce, by przewodniczącym nowej Komisji Europejskiej pozostał właśnie Barroso.

Chadecy oficjalnie podtrzymali swe poparcie dla Barroso w poniedziałek, o czym zapewnił zarówno szef EPP Wilfried Martens, jak i przewodniczący frakcji EPP w Parlamencie Europejskim Jospeh Daul. Domagamy się głosowania w sprawie Barroso już 15 lipca (na pierwszej sesji PE) - powiedział Martens, apelując do unijnych przywódców, by już na szczycie 18-19 czerwca w Brukseli oficjalnie nominowali nowego szefa KE.

Jak dotąd, swego kandydata na szefa KE nie zgłosili europejscy socjaliści. Lider Zielonych w PE Daniel Cohn-Bendit wezwał jednak w poniedziałek socjalistów, liberałów i lewicę do zbudowania koalicji przeciwko Barroso i popierającej go chadecji. Zgodnie bowiem z Traktatem z Nicei zarówno przewodniczący KE, jak i komisarze - choć są wybierani przez rządy państw UE - muszą uzyskać aprobatę większości eurodeputowanych.

Łącznie wymienione przez Cohn-Bendita partie, nawet gdyby się porozumiały, i tak nie mają jednak większości w liczącym 736 miejsc PE. Socjaliści mają otrzymać 162 mandaty, liberałowie 80, a różne partie lewicowe i komuniści 33. A więc łącznie z Zielonymi - maksymalnie 328.

Równocześnie jednak same głosy chadecji, nawet biorąc pod uwagę jej zwycięstwo w wyborach, nie wystarczą, by Portugalczyk pozostał na czele KE. Dlatego chadecy z EPP będą musieli szukać porozumienia z innymi. Liczą przede wszystkim na liberałów. Głosowanie dotyczące zaprzysiężenia przewodniczącego i komisarzy jest tajne.