Argentyna oskarżyła wczoraj amerykańską armię, o próbę przemycenia na jej teren nieoclonej broni i sprzętu wywiadowczego, pod pozorem prowadzenia kursu dla argentyńskiej policji. Władze Argentyny zaapelowały o wspólne śledztwo w tej sprawie. Wojsko USA odparło te zarzuty.

Przejęto blisko 1000 m sześciennych nieoclonego wyposażenia wojskowego, w tym broni maszynowej i amunicji, leków i sprzętu wywiadowczego - poinformowały argentyńskie władze. Ładunek znajdował się na pokładzie samolotu ze sprzętem przeznaczonym na kurs treningowy, prowadzony przez amerykańskie Siły Specjalne w argentyńskiej policji federalnej.

Argentyńskie prawo musi być przestrzegane przez wszystkich bez wyjątku - podkreślił szef MSZ Hector Timerman. Zapowiedział też, że złoży oficjalny protest w Waszyngtonie i będzie domagał się wspólnego śledztwa w tej sprawie. Rzecznik Departamentu Stanu USA P.J. Crowley zaapelował do strony argentyńskiej, by zwróciła zatrzymany amerykański sprzęt. Przeszukanie samolotu nazwał kuriozalnym i nieoczekiwanym, a drobne nieścisłości w wykazie ładunku jego zdaniem były takiego rodzaju, że mogli je wyjaśnić urzędnicy celni.

Wszystkie kluczowe elementy ładunku były prawidłowo zgłoszone do oclenia i dopuszczone przez Argentynę - zapewnił chcący zachować anonimowość przedstawiciel Departamentu Stanu. Jak powiedział, sporna okazała się sprawa m.in. apteczek lekarskich, które oclono w całości, nie wyszczególniając pojedynczych leków w środku. Z kolei sprzętem szpiegowskim miało być kilka telefonów satelitarnych, z których do oclenia zgłoszono tylko jeden.

Po tym wydarzeniu kurs odwołano, a amerykańskich żołnierzy odesłano do domu. Jak zauważa agencja AP, do incydentu doszło w czasie napięcia stosunków na linii Waszyngton-Buenos Aires, odkąd prezydent USA Barack Obama ogłosił, że podczas swojej pierwszej wizyty w Ameryce Południowej odwiedzi Chile i Brazylię z pominięciem m.in. Argentyny.