Radość miesza się ze łzami i obawą co będzie dalej. Amerykanie ostatecznie wycofali się ze wszystkim irackich miast i oddali kontrolę nad nimi lokalnym siłom porządkowym. W Bagdadzie uroczysta parada i świętowanie tego wydarzenia. W Kirkuku natomiast doszło we wtorek do wybuchu samochodu pułapki, który zabił co najmniej 25 osób.

Amerykańscy dowódcy podkreślają, że w irackich miastach jest dużo bezpieczniej niż jeszcze rok, czy dwa lata temu. Bezpieczniej nie znaczy jednak bezpiecznie. Wtorkowy zamach bombowy w Kirkuku jest tego dowodem.

Media szeroko relacjonujące to wycofanie wojsk mówią wprost, że dla Irakijczyków jest to koniec okupacji. Stawiają jednocześnie pytanie, czy rząd w Bagdadzie poradzi sobie z zapewnieniem bezpieczeństwa. Najgorsza z perspektywy Waszyngtonu byłaby taka sytuacja, gdyby za kilka miesięcy iracki premier Nuri Al-maliki poprosił jednak o pomoc i powrót Amerykanów do miast. To oznaczałoby nie tylko porażkę władz w Bagdadzie, ale sprowokowałoby dyskusję, czy z Iraku w ogóle można się wycofać.

Barack Obama chce, by jednostki bojowe wyjechały stamtąd do końca sierpnia przyszłego roku.