Być może nie uda się odnaleźć 13 osób zaginionych w wyniku oderwania się bloku lodowca w masywie Marmolada w Dolomitach - przyznał szef pogotowia górskiego w Trydencie Walter Cainelli. Podkreślił, że w rejonie katastrofy w każdej chwili może runąć blok lodu wyższy od kamienicy.

Bilans niedzielnej tragedii to 7 ofiar śmiertelnych, 8 rannych i 13 zaginionych. Poszukiwanych jest dziesięciu Włochów i trzech Czechów.

W rozmowie z włoską agencją ADNKronos szef pogotowia górskiego podkreślił, że z powodu groźby oderwania się kolejnego lodowego bloku odnalezienie ofiar może być bardzo trudne, bo to narażałoby ratowników na niebezpieczeństwo.

Jedyny sposób to oblatywanie terenu dronami i zejście z pokładu śmigłowców, by spróbować zebrać szczątki - wyjaśnił.

Walter Cainelli stwierdził następnie: "Przykro mi to mówić rodzinom zaginionych, ale być może nie będziemy w stanie odnaleźć ich bliskich".

Porwane dwie grupy wspinaczy

W niedzielę w masywie Marmolada we włoskich Dolomitach oderwał się ogromny fragment lodowca. Lawina kawałków skalnych, śniegu i lodu porwała dwie grupy wspinaczy.

Teren poszukiwań w miejscu, gdzie runął fragment lodowca, czyli serak, jest ogromny.

Eksperci nie mają wątpliwości: przyczyną tragedii jest klimat, który wyrwał się spod kontroli - podkreślał dziennik "La Repubblica".

To tak, jakby wyjąć kostkę lodu z zamrażalnika i położyć ją na blacie w kuchni - tak włoski glacjolog Renato Colucci wyjaśnił przyczyny oderwania się dużego fragmentu lodowca masywu Marmolada.

Colucci podkreślił w telewizji RAI, że w ciągu ostatnich 10 lat lodowiec Marmolady zmniejszył swoją objętość o 30 proc. Jego zdaniem, jeśli utrzyma się obecne tempo jego topnienia, lodowiec zniknie całkowicie za 25-30 lat.

Według eksperta obecnie lodowce w Dolomitach znajdują się w środowisku, w którym mogą nie przetrwać.

W sobotę na położonym na wysokości ponad 3300 m n.p.m. szczycie Marmolady zanotowano rekordowo wysoką temperaturę - 10 stopni Celsjusza.