"Dość dyskryminacji pracowników" – pod takim hasłem demonstracje w całym kraju przed urzędami wojewódzkimi przeprowadził związek zawodowy „Solidarność”. Pracownicy protestowali, bo uważają, że rząd nie porozumiał się z nimi w sprawie kluczowych postulatów.

"Jest socjalna piątka Kaczyńskiego, a my chcemy pracowniczej piątki Solidarności" - słychać było od protestujących. Płace niezałatwione, fundusz socjalny niezałatwiony, wyjęcie z minimalnego wynagrodzenia dodatku stażowego niezałatwione - ­wyliczali związkowcy.

Na Placu Bankowym w Warszawie było około 200 osób, a na transparentach dominowało jedno hasło - "Żądamy systemowych rozwiązań".

Jesteśmy wkurzeni, bo mało zarabiamy, stanowczo za mało. Od dawna jesteśmy wkurzeni - nikt nas nie słucha - mówią protestujący w Lublinie.

Demonstracje zapowiedział Piotr Duda

Demonstracje w całym kraju związkowców zapowiedział Piotr Duda, szef związku.

Jest "piątka Kaczyńskiego". My będziemy się domagać m.in. "piątki Solidarności". Zapraszam tych wszystkich, którzy czują się pokrzywdzeni, a pracują w sferze finansów publicznych, abyśmy wspólnie jutro wykrzyczeli to przed Urzędami Wojewódzkimi" - oświadczył na konferencji prasowej Piotr Duda przed budynkiem Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku.

Wyjaśnił, że na "piątkę Solidarności" składają się żądania: podwyżek płac w sferze finansów publicznych, wprowadzenie kryterium stażowego uprawniającego do przejścia na emeryturę bez względu na wiek, odmrożenia wskaźnika naliczania Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych, systemowych rozwiązań stabilizujących ceny energii oraz wsparcia dla przemysłu energochłonnego, a także niewliczania do minimalnego wynagrodzenia dodatku za wysługę lat.

Opracowanie: