Przywódcy Jugosławii i Serbii podjęli wczoraj wieczorem szereg środków do walki z "terroryzmem" - oświadczył prezydent Jugosławii Vojislav Kosztunica.

Decyzja ta jest wynikiem rosnącej fali przemocy w Kosowie i Serbii. Tylko wczoraj zginęło tam trzech policjantów serbskich. Funkcjonariusze zginęli, gdy policyjny wóz najechał na minę przeciwczołgową w strefie buforowej między Serbią a Kosowem. W spotkaniu w Belgradzie zorganizowanym w trybie pilnym udział wzięli Voislaw Kosztunica, prezydent Serbii Milan Milutinović, premierzy Jugosławii i Serbii Zoran Źiźić i Zoran Djindjić a także szef sztabu armii jugosłowiańskiej Nebojsa Pavković. Przez kilka godzin rozmawiali oni o wzroście przemocy w Kosowie i w południowo-wschodniej części Serbii. Prezydent Jugosławii przypomniał o piątkowym zamachu bombowym na serbski autobus w Kosowie, w wyniku którego zginęło co najmniej 7 osób, a 43 zostały ranne. Zdaniem jugosłowiańskich władz międzynarodowe siły w Kosowie oraz misja ONZ nie wypełniają zobowiązań wynikających z rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1244.

Serbowie protestują

Ponad tysiąc Serbów demonstrowało na ulicach Gracanicy w Kosowie przeciwko najnowszej fali zamachów. Jeden z urzędników ONZ nazwał piątkowy zamach w Kosowie próbą czystek etnicznych przeprowadzanych przez Albańczyków.

Od czasu bombardowań Jugosławii w czerwcu 1999 roku z Kosowa wyjechało już ponad 200 tysięcy osób. Ci, którzy zostali stale obawiają się ataków albańskich separatystów. Wszystkie ugrupowania kosowskich Albańczyków opowiadają się za oderwaniem prowincji od Serbii i utworzeniem niepodległego państwa.

Foto EPA

03:20