Alergicy pozbawieni specjalistycznej opieki w przychodniach, wielu poradniom alergologicznym grozi likwidacja - alarmują lekarze. Wszystko przez zmiany w przepisach. Od początku lipca lekarze nie mogą wykonywać u chorych wielu zabiegów, za które do tej pory płacił NFZ. Powód? Ministerstwo Zdrowia nie uwzględniło ich w swoich najnowszych rozporządzeniach.

Tak jest na przykład z odczulaniem; do tej pory lekarz w poradni dostawiał pieniądze za badanie, zastrzyk i obserwację pacjenta. Teraz NFZ płaci jedynie za dwie pierwsze procedury, za obserwację już nie.

Ja zastrzyki podaję, bo nie mam sumienia, żeby pacjenta, który ma planową iniekcję przesuwać czy odsyłać, bo przerywa się jego leczenie; zaburza cykl odczulania - mówi doktor Łucja Wiciak z poradni alergologiczne we Wrocławiu. Jak dodaje, gdyby trzymała się litery prawa - na odczulanie powinna odsyłać pacjentów to szpitala.

Tego z kolei nie wyobrażają sobie alergicy. W każdej chwili można było przyjść i dostać zastrzyk. Trwało to kilka minut i bardzo ułatwiało życie - przyznaje młody mężczyzna. Ja nie wyobrażam sobie wizyty w szpitalu na oddziale. To wyrywanie się na cały dzień - mówi.

NFZ broni się i twierdzi, że uwagi do projektu zmian można było wnosić pół roku i nikt wtedy nie protestował. Jeszcze w tym tygodniu do resortu zdrowia ma trafić projekt zmian rozporządzenia przygotowany przez alergologów.