Śledczy postawili Zbigniewowi Ziobrze zarzut ujawnienia Jarosławowi Kaczyńskiemu dokumentów ze śledztwa. Jak ustalili reporterzy RMF FM, prokuratura dwa dni temu umorzyła to śledztwo.

Ziobro jednak zdecydował się wnieść skargę do sądu na przewlekłość śledztwa, które trwało osiemnaście miesięcy. Według byłego ministra sprawiedliwości prokuratorzy nie dali mu również szansy na prawo do obrony, bo od momentu wysłania wniosku o uchylenie immunitetu do ogłoszenia zarzutu minęło kilka miesięcy.

Mnie takiej możliwości nie dano. Mnie takiej możliwości świadomie pozbawiono. Mimo że wcześniej w szybkości świetlnej – jeśli patrzeć na prace polskiej administracji, Sejmu, prokuratury – wniosek o uchylenie immunitetu – przypomnę tego samego dnia, którego trafił do prokuratury, tego samego dnia trafił do Sejmu. Mnie osobiście pozbawiono prawa do skorzystania z przysługujących mi uprawnień. W ciągu godziny ustalono komisję regulaminową, na której nie mogłem być obecny - mówił Ziobro.

Według wiedzy reporterów RMF FM, prokuratorzy zdecydowali się umorzyć śledztwo z powodu braku bezpośrednich dowodów na popełnienie przestępstwa. Jedna z zasad w pracy prokuratury mówi, że prokurator może samodzielnie decydować o tym, komu pokazuje akta sprawy, którą prowadzi.