Ponad 5 proc. zatrudnionych w sądach urzędników i personelu technicznego pracuje na tzw. śmieciowych umowach. To aż 1,6 tys. osób. Sądy zamiast stać na straży przepisów, same je łamią - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Tych osób nie dotyczy kodeks pracy, więc nie mają prawa do urlopu. Nie przysługuje im również odprawa, a ich zatrudnienie można wypowiedzieć z dnia na dzień. Dzieje się tak, mimo że w sądach takie osoby wykonują często poważne obowiązki urzędnicze, np. asystenta sędziego.

Śmieciowe zatrudnienie prowadzi do tego, że instytucje które mają dawać przykład innym i dbać o przestrzeganie prawa, same je łamią. W efekcie dochodzi do kuriozalnych przypadków, gdy zleceniobiorcy, zatrudnieni np. w sądzie rejonowym, pozywają go do sądu pracy, aby ten ustalił, że obie strony łączy umowa o pracę, a nie cywilnoprawna.

Taki proces - i stałe zatrudnienie - wygrała np. była stażystka w sądzie rejonowym. Pracodawca nie przedłużył jej kolejnego, trzeciego już zlecenia.