Zakończyła się wizja lokalna w kopalni Polkowice-Sieroszowice, w której w wyniku tąpnięć zginął górnik. W rejonie wstrząsu na głębokości ok. 1000 metrów znajdowało się 14 górników. Dziewięciu z nich ma złamania lub lekkie obrażenia.

Nie udało się uratować 50-letniego sztygara, do którego ratownicy dotarli po kilku godzinach akcji. Zmarły górnik był doświadczonym pracownikiem. W KGHM pracował od 14 lat. Wcześniej był zatrudniony w nieistniejącej już kopalni w zagłębiu wałbrzyskim. W sumie przepracował pod ziemią 23 lata. Żonie zmarłego zapewniono opiekę psychologiczną. Otrzyma też pomoc od firmy i wszystkie należne w takich przypadkach świadczenia.

Według Andrzeja Ciepielewskiego, dyrektora Okręgowego Urzędu Górniczego we Wrocławiu, w kopalni Polkowice-Sieroszowice doszło do dwóch, nakładających się na siebie, samoistnych wstrząsów. W dziesięciostopniowej skali górniczej oceniono je na "siódemkę" i "piątkę". Po dwóch najsilniejszych wstrząsach zanotowano jeszcze kilka kolejnych. W chwili wypadku w wyrobisku prowadzono prace związane z wydobyciem, ale na razie nie ma przesłanek, by wiązać wstrząsy z robotami.

Urząd górniczy wszczął postępowanie w sprawie przyczyn wstrząsów i wypadku. Sprawą ma zająć się także prokuratura.