Niecodzienne skutki zwykłej kolizji drogowej w Zabrzu. W tej historii pokrzywdzony stał się napastnikiem, a winny ofiarą. Była też policyjna zasadzka, a finałem zamiast zwykłego mandatu będzie sprawa w sądzie.

Wszystko zaczęło się od na pozór błahego zderzenia na skrzyżowaniu w centrum miasta. Jadąca samochodem kobieta potrąciła rowerzystę. Zdarza się, dlatego mężczyzna i kobieta wsiedli do jej samochodu, by wszystko wyjaśnić. Jednak zaczęły się problemy, bo rowerzysta zarządał pieniędzy. Tu opowieść nabiera tempa, bo nieco zdenerwowana kobieta postanowiła zadzwonić po policję.

Wtedy mężczyzna wyrwał jej telefon, wyciągnął kluczyki ze stacyjki, wsiadł na leżący na ulicy rower i uciekł. Kiedy kobieta ochłonęła, korzystając z już innego telefonu wykręciła swój numer. Złodziej odebrał. Za kluczyki i telefon zażądał 200 złotych okupu. Na spotkanie wyznaczył jeden z zabrzańskich parków. Kobieta przyjęła warunki, tyle że do parku poszła już nie sama, ale z policjantami, którzy zorganizowali zasadzkę. Tym razem złodziej już nawet nie próbował uciekać.

Mężczyźnie grozi kara do pięciu lat więzienia. Odrębnym tokiem toczy się także sprawa o kolizję drogową.