Życiu żadnego z czterech górników rannych w wypadku w nocy z czwartku na piątek w kopalni Rydułtowy-Anna nie zagraża niebezpieczeństwo. Ich stan jest stabilny - informuje nasz reporter. W wyniku tąpnięcia kilometr pod ziemią zawalił się chodnik. Zginął 46-letni górnik.

Niewykluczone, że już dziś, najpóźniej jutro dwóch mężczyzn, którzy trafili do szpitala w Rydułtowach, zostanie wypisanych do domów. Od samego początku ich stan był dobry. Po wypadku na powierzchnię wyszli o własnych siłach. Lekarze zatrzymali ich tylko na obserwację.

Najpoważniej ranny górnik, który przez ponad 7 godzin był zasypany kilometr pod ziemią, jest leczony w szpitalu wojewódzkim w Rybniku. Jego stan jest ciężki, ale nie pogarsza się. Mężczyzna ma poważne obrażenia głowy, kręgosłupa, miednicy oraz liczne otarcia. Jak powiedział reporterowi RMF FM lekarz dyżurny, nie wiadomo kiedy będzie mógł wrócić do domu. Bezpośredniego zagrożenia życia jednak nie ma.

Wczoraj ze szpitali wypisano 4 innych górników. W katastrofie zostali tylko niegroźnie ranni.

Po trwającej 10 godzin akcji ratowniczej, nie udało się uratować 46-letniego górnika. Przodowy zasypanej brygady zginął na miejscu. Osierocił troje dzieci.