Wzmacniamy naszą czujność i zacieśniamy wymianę informacji z partnerami - w ten sposób przedstawiciele polskich służb odpowiadają na pytanie RMF FM o reakcję na uszkodzenie podmorskiego gazociągu Balticconector, łączącego Finlandię z Estonią. Z ustaleń śledczych wynika, że to najpewniej nie był wypadek. Fiński wywiad nie wyklucza, że za aktem sabotażu gazociągu może stać inne państwo. Naprawa uszkodzeń może zająć co najmniej 5 miesięcy.

Po ujawnieniu wycieku gazu w Zatoce Fińskiej polskie służby prowadzą monitoring zagrożeń naszej podmorskiej infrastruktury przesyłu gazu i prądu. Mowa o ścisłej współpracy służb specjalnych, wojska, a także straży granicznej. 

Do operacji - trwającej już od kilku miesięcy, bo przypomnę, że specjalne działania podjęto po wybuchach na gazociągu Nord Stream - włączono ostatnio Centrum Operacji Morskich. Szczególne zadania będzie miał też nowy patrolowiec straży granicznej, który we wrześniu trafił do służby. Ma się pojawiać w miejscach przebiegu Baltic Pipe i połączenia energetycznego ze Szwecją. Będzie też patrolował okolice gazoportu w Świnoujściu czy naftoportu w Trójmieście.

Ochronę infrastruktury energetycznej wzmacnia też Litwa. Planuje kupić urządzenia do monitoringu morskiego dna.

Uszkodzenie gazociągu w Zatoce Fińskiej

Ok. 80-kilometrowy gazociąg Balticconnector przebiegający przez Zatokę Fińską, oddany do użytku pod koniec 2019 roku, został odłączony od sieci w niedzielę nad ranem, w związku z nietypowym, nagłym spadkiem ciśnienia i podejrzeniem wycieku. Do uszkodzenia rurociągu - jak się obecnie zakłada - doszło na odcinku znajdującym się na wodach fińskiej strefy ekonomicznej.

W niedzielę zaobserwowane zostały również zakłócenia przesyłu danych kablem przebiegającym przez Zatokę Fińską.

Zarówno służby fińskie, jak i estońskie wszczęły dochodzenia badające te dwa zdarzenia.

Premier Finlandii mówił, że uszkodzenie prawdopodobnie zostało spowodowane działaniem sił zewnętrznych. Nie chciał jednak stwierdzić wprost, że stoi za tym Rosja.

Także fiński wywiad nie wyklucza, że za aktem sabotażu gazociągu może stać inne państwo. Szef Służby Wywiadu i Kontrwywiadu Supo Antti Pelttari nie odniósł się wprost do tego, kto może stać za aktem sabotażu gazociągu. Nie można jednak wykluczyć działania jakiegoś podmiotu państwowego - przyznał.

Z kolei estońscy ministrowie obrony, spraw zagranicznych i klimatu oświadczyli, że za uszkodzenie gazociągu odpowiada człowiek, ale w jaki sposób ono powstało, nie jest jasne.

Minister obrony Estonii Hanno Pevkur powiedział, że możliwy jest sabotaż, ale brane jest także pod uwagę, że uszkodzenie powstało z powodu błędu, na przykład przed kotwicę dużego statku, zarzuconą na dno Bałtyku.

Pevkur wyjaśnia, że gazociąg oblany jest betonem. Wygląda to tak, jakby ktoś urwał rurę z boku - powiedział estońskiemu radiu ERR.

Jednocześnie estońskie służby badają, jak doszło do uszkodzenia kabla komunikacyjnego. Zdaniem dowódcy estońskiej marynarki Jüri Saska oba uszkodzenia, na gazociągu oraz kabla, powstały w krótkim odstępie czasu - być może w przeciągu dwóch godzin.

Spółki fińska Gasgrid i estońska Elering podały, że naprawa uszkodzonego gazociągu potrwa co najmniej 5 miesięcy. Połączenie ponownie może zostać uruchomione najwcześniej na początku kwietnia 2024 roku.  

Ekspert ds. Rosji: Trudno doszukiwać się innego winnego

Ekspert do spraw Rosji Marko Eklund, cytowany przez fiński portal Yle, uważa, że uszkodzenie gazociągu i kabla komunikacyjnego to skutek sabotażu Rosji. Według niego jest to reakcja Moskwy na przyjęcie Finlandii do NATO. Eklud przypomina, że rosyjska flota bałtycka ma specjalne oddziały, wyszkolone do działania w głębinach.

Dziesiątki kabli komunikacyjnych na dnie Bałtyku

Uszkodzony kabel komunikacyjny należy do firmy Elisa. Zajmująca się cyberbezpieczeństwem ekspertka Heidi Kivekäs powiedziała, że po dnie Morza Bałtyckiego biegną dziesiątki kabli telekomunikacyjnych. Czasem ulegają uszkodzeniom i są regularnie serwisowane. Obecnie naprawa uszkodzonego kabla jest niemożliwa ze względu na sztormową pogodę.

Szwedzki sejsmolog: Możliwy niewielki wybuch

Björn Lund, sejsmolog z uniwersytetu w Uppsali, który analizował dane z różnych stacji wraz z innymi nordyckimi kolegami, uważa, że możliwe jest, iż w nocy z soboty na niedzielę w Zatoce Fińskiej doszło do niewielkiego wybuchu.

W rozmowie ze Szwedzkim Radiem powiedział, że do eksplozji doszło 8 października o godzinie 00:20 czasu szwedzkiego, czyli o 1:20 czasu fińskiego. Zastrzega przy tym, że był to o wiele mniejszy wybuch niż te, zarejestrowane rok temu przy gazociągach Nord Stream.

Siła może odpowiadać trzęsieniu ziemi o magnitudzie 1, czyli 30 razy mniejsza niż przy Nord Stream - powiedział Lund.

O prawdopodobnie do niewielkiej eksplozji poinformował także norweski instytut sejsmologii Norsar.

Dyrektor ds. badań instytutu Timo Tiira powiedział fińskiej agencji informacyjnej STT, że eksplozja miała bardzo znikomą siłę. Nasze stacje pomiarowe ledwo ją wykryły - wskazał.