Wyspa Słodowa to ulubione miejsce wypoczynku Wrocławian. Niestety, zamienia się w jedną wielką publiczną toaletę. A to dlatego, że najbliższy miejski szalet oddalony jest o kilometr. W dodatku zamykają go o godzinie 18.

W upalne dni - takie jak dziś - na Wyspie Słodowej, mówiąc wprost, śmierdzi. Zazwyczaj idziemy w jakieś krzaki po prostu. A jeżeli ktoś jest bardziej nieśmiały, idziemy do najbliższej galerii - mówią wrocławianie. Natomiast późnym wieczorem w pobliskim hotelu pojawiają się tłumy. Owszem żal mi jest tych ludzi i kilka takich osób mogę wpuścić, natomiast w momencie, kiedy przychodzi 100 takich osób dziennie, to zaczyna być problem. w końcu hotel to nie jest szalet miejski - podkreśla pracownica hotelu.

A miejski szalet - jest, czynny do godziny 18. Jego pracowniczka twierdzi natomiast, że nawet gdyby pracowała całą dobę, i tak by to sytuacji nie zmieniło. Trzeba tu płacić. Dlatego wolą iść do bramy, niz tutaj przyjść - wyjaśnia. Trudno się jednak dziwić, że do tego szaletu mało kto zagląda, bo od Wyspy Słodowej oddalony jest o ok. 1000 m. Dla wielu to za daleko.

We Wrocławiu, który za dwa lata zorganizuje Euro 2012 do dyspozycji 600 tysięcy mieszkańców i turystów jest 30 miejskich szaletów. UEFA nie ma żadnych wymagań dotyczących liczby toalet w mieście. Co innego na stadionie, który dopiero się buduje. Tam wymagania są sprecyzowane: toalety ogólnodostępne poziom 1. - 18, poziom 4.- 20, pisuary męskie: 306, WC męskie: 108, WC damskie: 266, toalety dla niepełnosprawnych: 12. Biuro Euro zapewnia, że tak będzie.