Trzej Malezyjczycy porwani razem z wieloma innymi osobami przez muzułmańskich buntowników na południu Filipin zostali zwolnieni. Nie wiadomo jednak, czy oznacza to koniec dramatu zakładników.

Wszystko wskazuje na to, że ludzie przetrzymywani od czterech miesięcy na wyspie Jolo, nie odzyskają wolności tak szybko, jak się spodziewano. Była szansa, że nastąpi to najpóźniej jutro. Jednak libijski negocjator wrócił z bazy partyzantów z pustymi rękoma.

Nieporozumienie dotyczy sposobu zwalniania zakładników. Porywacze z organizacji Abu Sayyaf chcą, aby odzyskiwali oni wolność w grupkach po kilka osób. Na to nie godzi się natomiast filipiński prezydent Jospeh Estrada, który stawia warunek: albo wszyscy, albo nikt.

W rękach muzułmańskich bojowników pozostaje jeszcze 16 ludzi, w tym 9 turystów z Europy i RPA uprowadzonych z Malezyjskiej wyspy Sipadan pod koniec kwietnia.

W uwolnieniu 3 zakładników pomógł rząd Libii, który chce odbudować reputację na arenie międzynarodowej, nadszarpniętą przez wieloletnie wspieranie terroryzmu. Libijczycy obiecali muzułmanom z wyspy Jolo przekazanie dużej sumy na fundusz rozwoju tego regionu.

Malezyjczycy zostali przekazani specjalnemu wysłannikowi w piątek, lecz ze względu na złą pogodę nie mogli odpłynąć z Jolo i wyruszają w drogę do wolności dopiero w sobotę. Wraz z Malezyjczykami miał zostać zwolniony zakładnik filipiński, ale o jego losach nic nie wiadomo.

11:45