"Moim zdaniem akt służb nie powinno się nigdy odtajniać" - mówi Paweł Wojtunik, pytany o możliwość ujawnienia dokumentów dotyczących sprawy Beaty Sawickiej. Jak dodaje, nie zdziwiło go uniewinnienie posłanki. "W przeszłości miałem wątpliwości, co do sposobu prowadzenia tej sprawy. Trzeba umieć złapać przestępcę, a nie tylko o tym mówić" - podkreśla szef CBA w rozmowie z Romanem Osicą.

Roman Osica: Zdziwiło pana uniewinnienie Beaty Sawickiej?

Paweł Wojtunik: Nie, nie zdziwiło mnie to uniewinnienie, ponieważ w przeszłości miałem wątpliwości co do sposobu prowadzenia tej sprawy, aczkolwiek rozumiem, że sprawa bulwersuje opinię publiczną, może jeszcze bardziej będzie bulwersowała moja opinia wyrażona teraz. Trzeba umieć tego przestępcę złapać, a nie tylko o tym mówić, że się go łapie.

Opozycja zgodnie twierdzi, że postępowanie agentów CBA było wielokrotnie przebadane przez wszystkie możliwe instytucje, w tym przez pana, i nie znalazł pan dowodów na bezprawne działania funkcjonariuszy. Rzeczywiście nie znalazł pan tych dowodów?

Ja nie badałem tej sprawy pod kątem nieprawidłowości. W innych sprawach kierowałem zawiadomienie dotyczące przekroczenia uprawnień przy stosowaniu pracy operacyjnej, natomiast w tej sprawie nie, ponieważ wyszedłem z takiego założenia, że sprawy kontrowersyjne, jeżeli są na etapie postępowań prokuratorskich czy sądowych, powinny być oceniane już niezależnie przez te organy i nie chciałem w te postępowania ingerować.

Cała Polska widziała i słyszała, jak posłanka bierze pieniądze. W pana przekonaniu ktoś ją do tego namówił? Były te owoce zatrutego drzewa czy nie?

Nie chciałbym się wypowiadać na temat wyroku sądowego. Ja jako urzędnik państwowy ten wyrok przyjmuję, akceptuję. Mogę jedynie mówić o tym, że te działania prowadzone pod przykryciem powinny być tak transparentne i przejrzyste, żeby rozwiewały wszelkie wątpliwości dotyczące winy osoby rozpracowywanej, a nie te wątpliwości mnożyły. Geneza tej sprawy i później jej medialny charakter, nadany przez CBA, plus różne szczegóły różnych czynności, mogące świadczyć jednak o panujących bliskich, koleżeńskich czy nawet bardziej bliskich relacjach pomiędzy osobą rozpracowywaną a pracującymi funkcjonariuszami, mogły mnożyć takie wątpliwości, a nie je wyjaśniać.

Funkcjonariusz, który miał właśnie rzekomo uwodzić panią Sawicką, twierdzi z kolei, że w aktach tej sprawy są dowody na to, iż zupełnie tak nie było. Może warto by było te akta odtajnić?

Moim zdaniem akt służb nie powinno się nigdy odtajniać.

Czyli jeśli ktoś zapyta pana o zgodę, to pan zawsze powie: "nie".

Ja nie widzę dzisiaj takich przesłanek. Nie widziałem ich również podczas postępowania sądowego, gdzie nie wyrażałem zgody na odtajnienie tych materiałów, co nie znaczy, że ich nie udostępnialiśmy - wszystkie materiały w tej sprawie zostały przekazane i prokuraturze, i sądowi. Natomiast nie ma mojej zgody na to, aby szczegóły na temat form, metod pracy operacyjnej były ujawniane i dyskutowane publicznie niezależnie od tego, czy ktoś uważa, że świadczą one pozytywnie czy negatywnie o danych zachowaniach.

Sąd wypuścił za kaucją marszałka Podkarpacia Mirosława Karapytę. Co się działo podczas posiedzenia aresztowego, że chce pan dyscyplinarki dla pani sędzi?

Uznałem, po konsultacji ze swoimi podwładnymi, że sprawa ta wymaga poinformowania ministra sprawiedliwości, ponieważ wydaje mi się, że charakter podjęcia decyzji przez sąd nie powinien budzić żadnych wątpliwości co do bezstronności i obiektywizmu sądu. Natomiast, proszę mi wierzyć, w tym przypadku wzbudził taką wątpliwość u mnie i u moich funkcjonariuszy.

Ale co się wydarzyło konkretnie? Co takiego sędzia powiedziała?

Nie będę ujawniał tego typu danych. Ja dysponuję dokumentami funkcjonariuszy CBA, którzy byli świadkami tego posiedzenia aresztowego.

Ale, czy to zachowanie można uznać za takie, które obrazuje pewną zażyłość pomiędzy sędzią a osobą podejrzaną?

Nie obrazuje tego typu relacji może, natomiast wydaje nam się, że mamy wątpliwości, czy sędzia podejmując taką, a nie inną decyzję - podkreślam, że decyzję dosyć łagodną dla podejrzanego - był obiektywny i bezstronny.

Za co marszałek Karapyta brał waszym zdaniem łapówki?

Ja nie mogę mówić w tej sprawie więcej niż powiedziała prokuratura podczas konferencji prasowej.

I na koniec w takim razie - Sąd Apelacyjny prawomocnie nakazał CBA przeproszenie dziennikarza "Gazety Wyborczej" Bogdana Wróblewskiego za to, że w latach 2005-2007 biuro występowało o billingi jego połączeń. Kiedy te przeprosiny się pojawią i czy pan chętnie to zrobi?

Oczywiście wykonam dyspozycję sądu, dokonamy tego w najbliższym możliwym czasie. Teraz jest długi weekend, ciężko mówić o konkretnych terminach. Chciałbym jedynie podkreślić, że przyczyniłem się do tego, przekazując sądowi wszelki materiał w poprzednim postępowaniu, świadczący o tym, że pobranie takich billingów miało miejsce. My nie polemizujemy z decyzjami sądu, natomiast - odnosząc się do sprawy marszałka Karapyty - mamy prawo również jako obywatele sygnalizować pewien niepokój.

(bs)