W Stanach Zjednoczonych nie milkną echa skandalu szpiegowskiego wokół Roberta Hanssena, długoletniego agenta kontrwywiadu FBI, który, jak się okazało, przez 15 lat przekazywał tajne informacje Rosjanom. Ostatnio obserwuje się znaczne nasilenie szpiegowskiej działalności Rosjan w USA.

Każdy dzień przynosi kolejne szczegóły w tej głośnej sprawie. Podobno Hanssen przeczuwał, że został zdekonspirowany. Według ujawnionych wczoraj informacji w ostatniej przesyłce dla Rosjan, w zaszyfrowanym liście napisał, że coś wyraźnie "zbudziło tygrysa" i prawdopodobnie Rosjanie najlepiej wiedzą co to było. To wyraźna aluzja na temat prawdopodobnego przecieku na jego temat ze źródeł rosyjskich, czego zawsze najbardziej się obawiał. Przesyłkę przechwyciło FBI. Podejrzenia szpiega wzbudziło nagłe odwołanie go z Departamentu Stanu, i postawienie go na stanowisku, które praktycznie odcinało mu dostęp do tajnych informacji. FBI przedstawiało jego ujęcie jako swój duży sukces, jednak nie wszyscy uważają to za uzasadnione. Większość materiałów FBI otrzymało od swojej "wtyczki" u Rosjan, jednak parę miesięcy zajęło upewnienie się o kogo naprawdę chodzi. Sami Rosjanie przecież tego nie wiedzieli. Udało się zastawić pułapkę ale FBI nie uniknie trudnych pytań o to jak w ogóle mogło nie zorientować się w szpiegowskiej działalności Hanssena przez tyle lat. Jego spryt i doskonała orientacja w tym czego musi się wystrzegać wszystkiego nie tłumaczą. Czasami można usłyszeć pogląd, że Waszyngton to stolica szpiegów, nie tylko rosyjskich. Zawsze tu byli, a po kilku latach mniejszej aktywności, na przykład Rosjanie znacznie się ostatnio ożywili. Wiele miejsc przypomina tu afery z przeszłości, można się nawet wybrać na autokarową wycieczkę śladami dawnych szpiegów. Być może teraz dojdzie do niej nowy punkt.

08:45