Przepraszam za potknięcia w kontaktach z rodzinami ofiar i poszkodowanych w katastrofie w kopalni Pniówek; te, które mogły się zdarzyć, wynikały głównie ze skali zdarzenia, obejmującego blisko 30 osób - powiedział zastępca dyrektora kopalni ds. pracy Aleksander Szymura.

W katastrofie w kopalni Pniówek spowodowanej wybuchami metanu 20 kwietnia zginęło 9 górników i ratowników górniczych, a 7 do tej pory nie odnaleziono. W Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich nadal przebywa pięciu ciężej poszkodowanych górników z oparzeniami. W sumie po katastrofie leczonych w CLO było ponad 20 górników.

Na wtorkowej konferencji w Pniówku zastępca dyrektora kopalni ds. pracy, do którego należy m.in. kontakt z rodzinami ofiar i poszkodowanych mówił o kwestiach organizacyjnych związanych z pomocą. Odniósł się też do pojawiających się zarzutów wobec m.in. dyrekcji kopalni.

"Moralnym obowiązkiem kopalni, naszym, jest otoczenie rodzin poszkodowanych górników i ratowników opieką. Zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej i dyrekcja kopalni dokładają wszelkich starań, aby proces udzielania pomocy przebiegał sprawnie, bez zbędnych opóźnień. W ramach spółki uruchomiliśmy szereg działań pomocowych dla rodzin poszkodowanych górników" - zaznaczył Aleksander Szymura.

Jak podkreślił, jego bezpośrednim obowiązkiem jest m.in. osobiste powiadamianie rodzin zmarłych pracowników wskazując, że uczestniczy w tym także psycholog i osoba obsługi medycznej. Przypomniał, że rodzinom osób zmarłych przysługują wypłaty z tytułu ubezpieczeń i wypłat pośmiertnych - te czynności są na bieżąco realizowane. "Osoby pokrzywdzone mają pełny dostęp do informacji; mają dostęp do nas, jako przedstawicieli JSW, którzy się nimi bezpośrednio zajmują" - zapewnił.
Wicedyrektor Pniówka tłumaczył również, że pracownicy formalnie uznawani nadal za poszukiwanych są traktowani jako dalej zatrudnieni w JSW i opłacani według pełnych dniówek pracy wypłacanych przez wszystkie dni miesiąca, bez nadgodzin i z 200-proc. stawkami za weekendy i święta. Będzie tak do uzyskania aktów ich zgonów.

"Absolutnie nie wyobrażam sobie i nigdy bym nie postąpił w stosunku do osób, które cierpią, przeżywają traumę, żebym w sposób arogancki i ignorancki odesłał je do mediów. Mogę się liczyć z tym, że (...) mogły się zdarzyć potknięcia, mogły się zdarzyć momenty, w których takie osoby poczuły się urażone czy nieodpowiednio obsłużone. Za to wypada tylko przeprosić" - podkreślił wicedyrektor. "Nie wszystko nam poszło niestety tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Za takie momenty trzeba przeprosić" - powtórzył, przyznając też, że czasochłonne mogły okazać się niektóre procedury związane z protokołowanym przekazywaniem rzeczy, dokumentów czy np. kart płatniczych po zmarłych oraz odbiorem pozostawionych przez nich na kopalnianych parkingach samochodów.

"Bale dla wdów"?

Wicedyrektor tłumaczył takie sytuacje skalą zdarzenia: o ile w jednostkowych przypadkach informacje i pomoc przekazywane są bezzwłocznie, 20 kwietnia i w kolejnych dniach trzeba było dotrzeć do bliskich pracowników nieraz mieszkających kilkadziesiąt kilometrów od kopalni. Zapewnił, że członkowie rodzin poszkodowanych w każdej chwili mogą zwracać się do władz kopalni z wszystkimi problemami; podał m.in., że ostatnio tą drogą jednej z wdów zapewniono bezpłatną pomoc prawną.

Aleksander Szymura odniósł się też do doniesień, jakoby kopalnia organizowała "bale dla wdów". Wyjaśnił, że w Pniówku - jako jedynej kopalni w Polsce - w okresie przedświątecznym od lat organizowane są spotkania z wdowami, w czasie których przy obiedzie wspominani - w odpowiedniej formie - są zmarli pracownicy.

Przyczyny i okoliczności tragedii w kopalni Pniówek, a także w kopalni Zofiówka, gdzie trzy dni później po wstrząsie i wypływie metanu zginęło 10 górników, wyjaśniają specjalne komisje powołane przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego oraz prokuratura - pod kątem art. 163 i 220 Kodeksu karnego.

Zespół ekspercki do zbadania obu wypadków powołał też wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin.