Na szczęście skończyło się tylko na strachu. Stołeczni strażnicy miejscy w ostatniej chwili uratowali 4-latka, który stracił panowanie nad swoim rowerkiem i z dużą prędkością zaczął staczać się ze skarpy na ruchliwą ulicę.

Strażnicy miejscy w ostatniej chwili złapali pędzący jednoślad, na którym siedziało przerażone dziecko - mówi Jerzy Jabraszko ze Straży Miejskiej w Warszawie.

Do zdarzenia doszło we wtorek, kilkanaście minut po dwunastej przy Wisłostradzie. To były dosłownie sekundy. Gdyby nie błyskawiczna reakcja strażników miejskich, doszłoby do tragedii - mówi Jabraszko.

Jak wyjaśnił, strażnicy miejscy właśnie wsiadali do radiowozu po zakończonym patrolowaniu Skweru 1. Dywizji Pancernej WP, znajdującym się tuż przy Wisłostradzie. Chwilę przed odjazdem zwrócili jednak uwagę na mężczyznę, który jechał rowerem po ścieżce znajdującej się na skarpie. Obok niego na rowerkach jechało troje dzieci.

W pewnym momencie najmłodsze z nich straciło panowanie nad rowerkiem i zaczęło bardzo szybko, bez żadnej kontroli, zjeżdżać ze stromego zbocza - prosto w kierunku ruchliwej trasy - relacjonował Jabraszko.

Funkcjonariusze natychmiast wysiedli z radiowozu i pobiegli w stronę malucha - dodał. Jeden z nich w ostatniej chwili zatrzymał pędzący pojazd i uratował dziecko przed wjechaniem wprost pod przejeżdżające auta.

Czterolatkowi, oprócz tego, że mocno się przestraszył, nic się nie stało. Po chwili do funkcjonariuszy podjechał równie wystraszony ojciec z dwójką dzieci, który podziękował strażnikom miejskim za uratowanie dziecka.