Ratownicy TOPR polecieli wczoraj śmigłowcem po nieprzygotowaną do górskich wędrówek turystkę. Kobieta utknęła na Goryczkowej Czubie. Nie miała butów do wędrówek po górach. Była za to widoczna dla ratowników, ponieważ miała różową kurtkę.

Ratownicy TOPR od kilku dni ostrzegają o trudnych warunkach w Tatrach. W wyższych partiach gór leży ponad metr śniegu, wieje lodowaty wiatr i obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego. Mimo wszystko ratownicy TOPR musieli wczoraj polecieć śmigłowcem po kompletnie nieprzygotowaną do górskich wędrówek turystkę, która utknęła na Goryczkowej Czubie. 

Jak informuje reporter RMF FM Maciej Pałahicki, turystka z Ukrainy wjechała kolejką linowa na szczyt Kasprowego Wierchu, ubrana jak na spacer po Krupówkach. 

Chociaż nie miała raków, czekana, ani nawet butów do wędrówek po górach, to ruszyła w kopnym śniegu szlakiem w kierunku Goryczkowej Czuby. Dotarła niemal na szczyt i... tam utknęła.

Okazało się, że nie może już wędrować dalej, ani nawet wrócić po własnych śladach. Po obu stronach szlaku miała strome stoki, po których w każdej chwili mogła się zsunąć lub spaść z lawiną. 

Wiedząc, że turystce grozi śmiertelnie niebezpieczeństwo, ratownicy polecieli po nią śmigłowcem. 

Jak mówią - jedyną pozytywną rzeczą w tym nieprzygotowaniu turystki było to, że miała na sobie różową kurteczkę. Łatwo było więc ją dostrzec z pokładu śmigłowca. 

Opracowanie: