Premier próbuje obrócić w żart sprawę sporu z prezydentem o kwietniowy szczyt w Waszyngtonie. Będzie na nim omawiana sprawa ograniczenia liczby głowic jądrowych. Wszystkich mogę uspokoić, że nie podejmę w Waszyngtonie decyzji, że się rozbroimy z naszych bomb atomowych. Powód jest znany: jeszcze ich nie mamy - mówi Donald Tusk. Problem w tym, że sprawa dotyczy głowic amerykańskich w bazach w Europie.

Prezydent Lech Kaczyński jest zwolennikiem utrzymania tego arsenału i bliskiej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi.

Rząd ma inną wizję. Na początku lutego szef MSZ Radosław Sikorski wraz ze swym szwedzkim odpowiednikiem Carlem Bildtem opublikowali artykuł w "New York Timesie". Domagali się w nim, by USA usunęły głowice taktyczne z Europy.

Teraz prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego żąda, by premier wyjaśnił, jakie dokładnie stanowisko zajmie na waszyngtońskim szczycie. Zawsze jestem gotów do rozmowy i konsultacji. Natomiast będę zawsze przestrzegał tych, którzy zachowują się w sposób, który może Polskę ośmieszyć - odpowiada premier. Śmieszność zarzuca przeciwnikom rządowej koncepcji.