Donald Tusk chce znacząco okroić plan pracy rządu na 2011 rok - nieoficjalnie dowiedział się "Wprost". Dokument pierwotnie zawierał spis ponad stu ustaw. Po zmianach lista ma się skurczyć do 20-30 pozycji. Taką decyzję Tusk miał ogłosić na przedostatnim posiedzeniu rządu.

Do wyborów zostało już tylko kilkanaście posiedzeń Sejmu. Premier mówił, że nie ma sensu wysyłać do parlamentu ustaw, których posłowie i tak nie zdążą uchwalić - tłumaczy w rozmowie z tygodnikiem jeden z ministrów.

Wszystko przez zasadę dyskontynuacji. Mówi ona, że Sejm, kończąc swoją kadencję, musi zamknąć wszystkie sprawy, nad którymi pracował. To, czego nie zdąży się uchwalić, nie jest przekazywane parlamentowi kolejnej kadencji - wyjaśnia.

Z ustaleń "Wprost" wynika, że Tusk poprosił ministrów, by w tej sytuacji każdy z resortów wybrał jeden najważniejszy projekt i na nim się skoncentrował. W praktyce oznacza to, że z pierwotnego planu pracy rządu na 2011 rok może wylecieć nawet 70-80 ustaw.