Po ulewach porannych ulewach zalane są pola namiotowe i kempingowe pod Grunwaldem. Padało niedługo, bo niecałe 3 godziny, ale to wystarczyło, by rozmokły łąki wokół pola bitwy, na których zorganizowano parkingi i miejsca biwakowe. Turyści próbują ratować swoje samochody, które ugrzęzły w błocie.

Na pagórkach nie jest najgorzej, ale w niżej położonych miejscach utworzyły się gigantyczne kałuże. Wiele samochodów - zwłaszcza kempingowych i busików po prostu zapadło się w błocie. Masakra. Było dobrze, gdyby nie zaczęło padać. A tu później ani pomocy, ani nic. I każdy liczy na własne siły - mówiła właścicielka jednego z samochodów. Z wyciąganiem pojazdów z błota nie radziły sobie nawet duże auta terenowe.

Organizator próbuje załatwić traktor i chce dwie dychy od każdego wyciągniętego samochodu. I jeszcze chce na tym zarobić - żalił się jeden z pechowych turystów. Warto dodać, że parking, na którym parkowały samochody nie był bezpłatny. Kilka osób już się skrzyknęło i na własną rękę załatwiło przyjazd ciągnika - o połowę taniej.

"Liczba turystów nas przerosła"

Przewodniczący fundacji "Grunwald" Józef Podolak przyznaje, że liczba widzów go przytłoczyła. Ta infrastruktura jest za słaba na taką imprezę (...) Trzeba poprawić niektóre rzeczy - mówi. Problemem są zbyt wąskie drogi prowadzące do pola bitwy. Ma być lepiej, bo powstaną dwa trakty dla pieszych, a to właśnie piesi idący szosami byli w dużym stopniu odpowiedzialni za wczorajsze gigantyczne korki.

Teraz organizatorzy wiedzą także, gdzie po deszczach teren wokół pól zamienia się w bagno. Za rok jego część będzie utwardzona. Będzie też dokładnie wiadomo, gdzie w żadnym przypadku nie wpuszczać samochodów.