Kilkadziesiąt autobusów PKS Łomża nie wyjechało dzisiaj w trasy. Pracownicy okupują siedzibę spółki i domagają się odwołania prezesa.

Protest w PKS Łomża rozpoczął się w poniedziałek o północy. Na trasy nie wyjechały autobusy z Łomży oraz placówek w Grajewie i Kolnie.

Strajk jest po to, żeby odwołać prezesa, bo stracił on nasze zaufanie, ludzie już mają dosyć jego rządzenia - powiedział naszemu reporterowi Krzysztof Bugaj, przewodniczący związku kierowców - Pracownicy PKS Łomża zarzucają prezesowi niesłuszne zwolnienia i złą politykę finansową. Prezes zwolnił kilku pracowników tłumacząc to względami ekonomicznymi, a trudno takie znaleźć. Wykazał się też złą wolą zwalniając pracownika, wybitnego sportowca, który uległ wypadkowi i brakowało mu miesiąca rehabilitacji do powrotu do pracy. Nowy sposób naliczania też dał nam po kieszeni. Pracownicy stracili po 700-800 złotych. Niektórym trzeba dopłacać nawet do płacy minimalnej.

Protestujący tłumaczą, że próby rozmów z prezesem rozpoczęły się już pół roku temu, ale druga strona nie chciała z nimi rozmawiać. To doprowadziło do tego, że pracownicy zaczęli bać się o własne zatrudnienie i tydzień temu w referendum podjęli decyzję o strajku.

Cała załoga jest za odwołaniem prezesa i będziemy okupować siedzibę spółki do skutku. Przepraszamy pasażerów, ale nie chcieliśmy do tego dopuścić. Tydzień temu ogłosiliśmy plany dotyczące strajku, po to, żeby był czas na jakieś posunięcia np. reakcję marszałka, do tego jednak nie doszło. Prezes naszym zdaniem myślał, że mało osób nas poprze, a poparło 93 proc. głosujących - mówi Ireneusz Orzechowski, przewodniczący zakładowej Solidarności.

Prezes idzie do sądu

Od września mamy zysk operacyjny, firma wychodzi z długów, spłacamy wszelkie zobowiązania - odpowiada związkowcom Grzegorz Rytelewski, prezes zarządu PKS Łomża - Tak, to jest kosztem pracowników, bo było wcześniej tak, że nawet pracownik przebywający na zwolnieniu lekarskim dostawał 35 proc. premii. Czuć tu starą epokę i przywiązanie do hasła: "Czy się stoi, czy się leży, a ja i tak pobory muszę dostać". Premia nadal jest wypłacana, ale za coś więcej, za zaangażowanie, pozyskiwanie klientów, jest to forma uznaniowa.

Nic nie wiem o strajku - powiedziała naszemu reporterowi pasażerka, która musiała szukać innego przewoźnika na trasie z Łomży do Kolna. Na dworcu w Łomży o proteście można przeczytać tylko na małej kartce, na drzwiach do kasy.

Powinny być jakieś komunikaty przez głośniki - burzą się mieszkańcy. Ja już mam trzy godziny opóźnienia i nie wiem, kiedy dotrę do Warszawy, na pewno na zajęcia nie zdążę - mówił zaskoczony protestem student.

Strajk = upadłość?

Według prezesa PKS Łomża strajk dotknął nawet 5 tysięcy pasażerów, bo tyle dziennie korzysta z ich usług. Zatrzymanie autobusów w bazie negatywnie wpływa również na kondycję finansową spółki, bo firma będzie musiała zapłacić kary za zobowiązania.

W poniedziałek, po tym jak prezes nie został wpuszczony do firmy złożył wnioski do prokuratury i sądu o sprawdzenie, czy strajk jest legalny i o ściganie jego organizatorów.

Niewykluczone, że jak strajk się przeciągnie będę musiał złożyć również wniosek o upadłość - mówi. Protestujący pracownicy chcą jak najszybszej reakcji marszałka województwa i dymisji prezesa. Problem protestu będzie poruszony na dzisiejszej sesji sejmiku województwa, a po południu strajkujących odwiedzić ma delegacja marszałka. Sam marszałek wcześniej dwukrotnie zapewniał, że nie odwoła prezesa Rytelewskiego, bo dobrze zarządza on finansami spółki.

(j.)