Jak najszybszej ponownej sekcji zwłok żądają pełnomocnicy rodziny Bartosza S., który zmarł po ubiegłotygodniowej interwencji policji w Lubinie. Złożono wniosek o jej przeprowadzenie.

Pełnomocnicy mówią, że nieoficjalnie jest już decyzja w sprawie - ponowna sekcja ma obyć się w Poznaniu. Twierdzą, że opinia po pierwszej sekcji jest nieważna. Nie ujawniono podczas niej urazów, które mogłyby być bezpośrednią przyczyną śmierci.

Czy to są zadrapania, draśnięcia? To są krwawe wylewy na całej twarzy. Nasi koledzy medycy mówią, że żebra są w nienaturalny sposób powykrzywiane. W nienaturalny sposób są powykrzywiane nogi - prawdopodobnie połamane. Chcemy to zobaczyć, chcemy w tym uczestniczyć, chcemy mieć swoich biegłych - mówił radca prawny Wojciech Kasprzyk, pokazując reporterowi RMF FM zdjęcia zrobione przez rodzinę. 

Pełnomocnicy chcą zawieszenia policjantów, którzy brali udział w interwencji. Proszą też jej świadków o zgłaszanie się i składanie zeznań. Skarżą się także na prokuraturę - ich zdaniem udział w postepowaniu jest im utrudniany.

Tragedia w Lubinie. Policja: 34-latek zmarł w szpitalu dwie godziny po interwencji

Tragiczne wydarzenia rozegrały się w piąteka przebieg dużej części policyjnej interwencji przy ul. Traugutta obejrzeć możemy na niespełna 7-minutowym nagraniu wideo, jakie pojawiło się w sieci.

Na nagraniu widać, jak czterech policjantów próbuje obezwładnić krzyczącego i rzucającego się mężczyznę. W końcu prowadzą go do radiowozu, ale zatrzymują się przed samochodem. Widać ujęcie, które może sugerować, że leżący na ziemi 34-latek stracił przytomność, a policjant próbował go ocucić.

Ostatecznie mężczyzna został zabrany przez wezwaną karetkę na szpitalny oddział ratunkowy.

Dolnośląska komenda podała, że 34-latek zmarł w szpitalu dwie godziny po interwencji.

Przekazała również, że funkcjonariuszy wezwała matka mężczyzny: zgłosiła, że jej syn "biega po jednej z ulic miasta i rzuca kamieniami w okna zabudowań". Stwierdziła także, że mężczyzna nadużywa narkotyków.

Komenda zaznaczyła ponadto w komunikacie, że 34-latek "nie reagował na polecenia (funkcjonariuszy - przyp. RMF), był bardzo agresywny i niezwykle pobudzony (...) szarpał się i wyrywał".

Opracowanie: