Wznowione śledztwo w sprawie samobójczej śmierci Wojciecha Franiewskiego może zostać połączone ze śledztwami dotyczącymi tajemniczych zgonów dwóch innych oprawców Krzysztofa Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika. Zapowiada to minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Wciąż nie chce jednak podać szczegółów decyzji o wznowieniu śledztwa ws. samobójstwa Franiewskiego. Stał on na czele grupy, która porwała i zamordowała Krzysztofa Olewnika.

Reporter RMF FM Mariusz Piekarski ujawnił, że najbardziej prawdopodobna przyczyna wznowienia śledztwa to współpraca Wojciecha Franiewskiego ze służbami specjalnymi po 1990 roku. Wcześniej minister Krzysztof Kwiatkowski ujawnił jedynie, że o wznowieniu śledztwa zdecydowały nowe okoliczności, choćby w zakresie sytuacji osobistej gangstera. Dokumenty prokuratury są tajne, ale wynika z nich, że Franiewski kontaktował się z ludźmi służb specjalnych. W PRL miał współpracować z SB i wiele na to wskazuje, że po roku 1990 został przejęty przez ludzi z nowych służb.

Wtedy zaczyna się łańcuch wręcz nieprawdopodobnych zdarzeń, które wskazują, że nad Franiewskim został rozłożony parasol ochronny. Ochrona ta sięgała wyżej niż służba więzienna.

Podczas wizyty papieża w Polsce w 1991 roku Franiewski znalazł się w trzyosobowej delegacji więźniów na spotkanie z Janem Pawłem II. Wręczył papieżowi podarunki, chociaż wcześniej stał na czele więziennego buntu. Wszystkie osoby, które wtedy miały kontakt z papieżem, prześwietlał UOP.

Rok później Franiewski uciekł z więzienia i ukrywał się przez 5 lat. Kiedy został złapany, kilkadziesiąt razy wychodził na przepustki. Kiedy starał się o przedterminowe zwolnienie, był przenoszony z więzienia do więzienia. W końcu trafił jednak na łagodny skład orzekający sądu, który dał zgodę na jego wyjście.

Na wolności sądowy kurator zupełnie o nim zapomniał, a w tym czasie Franiewski przetrzymywał Krzysztofa Olewnika.

Franiewski ma zupełnie szokującą pozycję

Śledczych z komisji wyjaśniającej okoliczności śmierci Krzysztofa Olewnika szokuje przede wszystkim cały ciąg nieprawdopodobnych wręcz zdarzeń z udziałem Franiewskiego - to obraz groźnego bandyty, który przez całe lata był pod kloszem. Franiewski ma zupełnie szokującą pozycję. Człowiek, który stał na czele buntu w zakładach karnych, który grypsował, wręczał w 1991 roku papieżowi podarunki. To jest zupełnie irracjonalne, nie wiadomo dlaczego - nie powinien nigdy tego robić - mówił wiceszef komisji Andrzej Dera.

Szokujący jest też fakt swobody, z jaką Franiewski był wypuszczany z więzień. Nawet po tym, jak został złapany po ucieczce, dostał 30 przepustek. Później komuś wybitnie zależało, żeby dostał też przedterminowe zwolnienie, mówi Dera: On uzyskał dopiero w 9. zakładzie karnym. On doskonale wiedział, do którego zakładu jechać, tam, gdzie są bardziej liberalni sędziowie. W każdym pisał wniosek o przedterminowe zwolnienie tak, aż w końcu je dostał.

Szef sejmowej komisji śledczej wyjaśniającej okoliczności śmierci Krzysztofa Olewnika Marek Biernacki mówi natomiast, że nie ma śladów wskazujących na to, że Wojciech Franiewski był współpracownikiem służb specjalnych. Występowaliśmy do służb. Otrzymaliśmy odpowiedź, że Franiewski nie był związany pod względem formalnym z byłymi polskimi służbami specjalnymi. W IPN-ie też nie występuje w zbiorze żadnym. Pojawia się tylko przy zbiorze paszportowym, ale tylko informacja na jego temat, nic więcej - wyjaśnia Biernacki. Zaznacza jednak, że Franiewski mógł być niezarejestrowanym współpracownikiem. To tłumaczyłoby serię dziwnych zdarzeń w życiu gangstera.

Franiewski był przywódcą przestępców, którzy porwali Krzysztofa Olewnika. Jego ciało znaleziono w celi olsztyńskiego aresztu w 2007 roku.