Prokuratorski finał śledztwa w sprawie tragedii na kładce kolejowej w Strzemieszycach, dzielnicy Dąbrowy Górniczej. W lipcu kładka zerwała się pod 25-latkiem, który dotknął nogą trakcji. Porażony prądem spłonął. Prokuratura postawiła zarzut pracownicy PKP, która miała być odpowiedzialna za stan techniczny kładki.

Kobieta zatrudniona jako zarządca nieruchomości w dąbrowskim oddziale PKP była informowana o złym stanie technicznym kładki. Mimo to nie zleciła jej naprawy. To, zdaniem prokuratury, wystarczyło, by postawić jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi jej za to od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

Pracownica została już przesłuchana. Nie przyznaje się do winy. Podobnie jak PKP, które nie przyznaje się do kładki. Spółka idzie w zaparte i tłumaczy, że kładka nie należy do nich.

Prokurator Zbigniew Zięba przyznał w rozmowie z reporterem RMF FM Piotrem Glinkowskim, że praca nad tą sprawą może jeszcze trochę potrwać, bo do śledczych z pewnością będą trafiać dowody od obrońców kobiety. Akt oskarżenia zostanie skierowany do sądu na przełomie 2010 i 2011 roku.