Policja w Białymstoku zatrzymała blisko 130 osób po starciu skinheadów i antyfaszystów przed organizowaną manifestacją przeciwko nacjonalizmowi i rasizmowi. W związku z zajściami demonstrację odwołano.

Późnym popołudniem połowa z zatrzymanych została zwolniona - poinformował rzecznik prasowy podlaskiej policji Andrzej Baranowski. Większości przedstawiono zarzuty popełnienia wykroczenia, polegającego na usiłowaniu zakłócenia legalnego zgromadzenia. Policja nie wyklucza, że pozostałe zatrzymane osoby mogą odpowiadać także za inne czyny.

Do zatrzymań doszło w centrum Białegostoku, gdzie o godz. 14.00 miała odbyć się legalna manifestacja. Okazało się jednak, że wcześniej w tym miejscu pojawili się młodzi ludzie związani z ruchem skinheadów - kilkudziesięcioosobowa grupa. Obecna na miejscu policja wezwała ich do rozejścia się, a kiedy to nie poskutkowało, doszło do pierwszych zatrzymań.

Kolejne nastąpiły tuż przed godziną rozpoczęcia manifestacji. Wówczas doszło do starcia osób przygotowujących się do wymarszu z kolejną grupą kilkudziesięciu jej przeciwników. Policja zatrzymywała zarówno skinheadów, jak i uczestników manifestacji.

W miejscu, gdzie doszło do bójki, funkcjonariusze znaleźli potem pałki, pojemniki z gazem, granat farbowy a nawet nóż.

Ostatecznie manifestacja, która miała przejść przez centrum miasta, nie odbyła się, bo po starciu obu grup, przedstawiciel Urzędu Miejskiego w Białymstoku cofnął zgodę jej organizatorom, ze względów bezpieczeństwa.